Bayern – Union. Mistrz w tarapatach, wszystko sypie się z rąk
Paradoks Bayernu Monachium polega na tym, że bezprecedensowa passa 11 tytułów mistrza Niemiec z rzędu może zostać przerwana, kiedy akurat dołączył do zespołu najskuteczniejszy napastnik w Europie. Harry Kane zdobył 22 gole w 17 meczach ligowych i choć prognozuje mu się wynik lepszy od Roberta Lewandowskiego, może się okazać niewystarczającym atutem Bawarczyków. Zaległy mecz z Unionem Berlin jest szansą, by skrócić dystans do niepokonanego Bayeru Leverkusen.
Eksperci diagnozują, że przyczyną poważnych turbulencji w Bayernie jest zmęczony sobą skład oraz kardynalne błędy taktyczne, które zaczynają być wizytówką ery Thomasa Tuchela. Szokująca wręcz niedzielna przegrana u siebie z Werderem Brema (0:1) była dopiero druga ligową w tym sezonie, ale jeśli wspomnimy przegraną batalię o Superpuchar Niemiec z RB Lipsk na progu rozgrywek (0:3) czy sensacyjne odpadnięcie z Pucharu Niemiec z trzecioligowym Saarbrucken (1:2), to zaczyna się robić trochę więcej powodów do niepokoju. Jak na złość Bawarczykom w znakomitej dyspozycji jest Bayer Leverkusen, który lideruje bez porażki z siedmioma punktami przewagi nad zespołem Tuchela. Jeśli w środę Bayern nie pokona w zaległym spotkaniu Unionu Berlin, sytuacja stanie się gardłowa. Przed sezonem nikt nie przypuszczał, że ktokolwiek może stanąć na drodze 34-krotniego mistrza Niemiec, który prze w swoich zamiarach po 12. tytuł z rzędu. Oczywiście języczkiem u wagi tej rywalizacji będzie bezpośrednie starcie z zespołem Xabiego Alonso, ale czy obecny Bayern jest w stanie rywalizować skutecznie, kiedy ma jeszcze w perspektywie batalię w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Lazio Rzym?
Eksperci zajmujący się europejską piłką uważają, że Tuchel, który przejął zespół w kwietniu od Juliana Nagelsmanna, prowadzi drużynę do złudzenia przypominającą Manchester City z zeszłego sezonu. Kiedy The Citizens pierwsi obejmowali prowadzenie, rywal najczęściej rozbijany był w pył, nie miał szans na równorzędną rywalizację. Kiedy czas uciekał, a gole nie padały, sprawy zaczynały się komplikować. Największym problemem, już nie porównując Bayernu do innych europejskich marek, jest słabość i brak jakości obrońców. Najczęściej w formacji tej występują na środku Dayot Upamecano i Matthijs de Ligt, właśnie na nich spada największa krytyka, a pola manewru nie ma, bo Kim Min-jae wyjechał z Koreą na Puchar Azji. Coś stało się również z Joshuą Kimmichem, żelazny dotąd punkt drużyny w ostatnim meczu został zdjęty już w 64 minucie. Jeśli dodamy do tego kłopoty Tuchela z zarządzaniem grupą i mocno kwaśną atmosferę, jaką wprowadza (najbardziej uwidoczniło się to w PSG), mamy gotowy przepis na problemy. I właśnie Kimmich jest jednym z tych, z którym szkoleniowiec nie może znaleźć wspólnego języka. Aż trudno wyobrazić sobie, co by było, gdyby nie transfer wspomnianego Kane’a. czy powrót Manuela Neuera po kontuzji. Oni dwa trzymają jakość, zwłaszcza angielski napastnik, który strzelił 22 gole w 17 meczach w Bundeslidze, a cztery kolejne dorzucił w Lidze Mistrzów. Statystycy wieszczą mu nawet pobicie osiągnięcia Lewandowskiego, który sezonie 2020/2021 miał aż 41 trafień. Być może do gry Bayernu wniesie coś wypożyczony z Tottenhamu Eric Dier. Innych wzmocnień, a chodziło o pomocnika Fulham Joao Palhinhę i obrońcę Genoi Radu Dragusina, nie udało się poczynić. Jest jeszcze niewielka nadzieja, że przyjdą z pomocą Nordi Mukiele z PSG i Kieran Trippier z Newcastle.
Los Tuchela, gdyby Bayern nie zdobył tytułu, może być przesądzony. Tak samo jak głową za fatalny start sezonu zapłacił twórca sukcesów Unionu Urs Fisher. Szwajcar zapewnił drużynie awans do Bundesligi, dał drużynie awans do Ligi Mistrzów, ale seria 12 porażek z rzędu, w sumie 15 przegranych w 24 meczach wymusiły zmiany. Od końca listopada pracuje w Berlinie były szkoleniowiec Lecha Poznań Nenad Bjelica, w Bundeslidze dał w czterech spotkaniach średnią 1,75 punktu na mecz, co pozwoliło drużynie wykaraskać się nad strefę spadkową. Zwłaszcza wygrana z Kolonią, bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie, była niezwykle ważna. Ale zaczęło się od wygranej z Borussią Moenchengladbach (3:1). Może wydawać się, że to już jest wyjście na prostą, ale obserwatorzy podkreślają, że berlińczycy zdobyli siedem punktów głównie dzięki słabości rywali. Biorąc pod uwagę stan, w jakim znalazł się Bayern, nic lepszego stołecznym nie mogło się trafić.
Jak to wcześniej bywało. Union jest w Bundeslidze od pięciu lat, toteż było między nimi tylko osiem meczów, pięć wygranych przez Bayern i trzy remisy. W Monachium berlińczycy zdobyli tylko jeden punkt w historii.Bayern kadrowo. Oprócz wspomnianego Kima na Puchar Narodów Afryki wyjechał Noussair Mazraoui. Kontuzjowani są: Serge Gnabry (kolano), Daniel Peretz (kolano), Tarek Buchmann (udo) i Bouna Sarr (więzadła). Jeśli Tuchel waha się na jakiejś pozycji, to w rywalizacji Jamala Musiali z Thomas Mullerem. Na razie częściej w składzie wymienia się tego pierwszego.
Union kadrowo. Aissa Laidouni gra z Tunezją na Pucharze Narodów Afryki. Rani Khedira pozostanie zapewne w rezerwie, nie jest jeszcze w pełni sił. Do Realu Sociedad odszedł Sheraldo Becker, po wypożyczeniu wrócił do Chelsea David Datro Fofana. Nowym graczem został środkowy napastnik Chris Bedia z Servette Geneva.
Bohater: Bez wątpienia Kane i wcale nie trzeba wyjaśniać dlaczego. Bez niego nie byłoby Bayernu, dla polskich kibiców to okazja, by śledzić, jak mocno zagrożony jest rekord Lewandowskiego.
Prognoza: Bayern nie jest już nietykalny, przerwał właśnie rekordową serię 65 meczów u siebie ze strzelonym golem. Werder mu na to nie pozwolił, pytanie, jak z wyzwaniem tym zmierzy się Union. Jak pisała nasza noblistka, nic dwa razy się nie zdarza…
Mój typ: 2:0.
Przypuszczalny skład Bayernu: Neuer – Laimer, Upamecano, de Ligt, Davies – Kimmich, Goretzka - Coman, Musiala, Sane – Kane.
Przypuszczalny skład Unionu: Ronnow – Doekhi, Vogt, Diogo Leite – Juranović, Kral, Gosens – Tousart, Haberer – Bedia, Volland.