Manchesteru i Bayernu bój, że palce lizać
Niespełna dwa lata po ich finałowej rywalizacji w Lidze Mistrzów oraz zaciętych bojach w Premier League Pep Guardiola i Thomas Tuchel przystępują do kolejnego etapu batalii. Dość nieoczekiwanej, bo ani nikt nie myślał, że Manchester City i Chelsea trafią na siebie w 1/8 finału tegorocznych rozgrywek, ani że Tuchel zostanie nagle trenerem Bayernu Monachium.
Przeplatających się wątków i historii wartych opowiedzenie jest znacznie więcej, możemy choćby nawiązać do trzyletniego okresu pracy Pepa w bawarskim klubie czy to, że poza Barceloną nie udało mu się wygrać Ligi Mistrzów mimo dekady prób w klubach o wysokim stopniu aspiracji i nieprzebranej kasie. Tuchel z kolei jest wiele skuteczniejszy, wystarczyły mu niespełna dwa sezony, by wygrać z Chelsea Champions League, Superpuchar Europy czy Klubowe Mistrzostwo Świata. Jeśli ma mówić o niepowodzeniu, to tylko w kategorii braku mistrzostwa Anglii, które w tamtym czasie zgarniał Guardiola z The Citizens.
Dzielą ich trzy lata, starszy jest Guardiola. Łączy ich to, że lubią wziąć sprawy w swoje ręce i nawet za cenę wysokiego ryzyka są w stanie narzucić drużynie prowadzenie gry. Pytanie brzmi, jaki to będzie pomysł i jak bardzo determinuje go historia wzajemnej rywalizacji. Wyłączając Bundesligę i Puchar Niemiec, bo ówczesny Bayern Pepa nie miał sobie równych (4-1-0 na jego korzyść), już w Wyspach nigdy między nimi nie było remisu. Trzy razy zwyciężał Tuchel, w tym w finale Ligi Mistrzów 2020/2021, dwa razy lepszy okazywał się Guardiola. I były to ich dwa ostatnie spotkania, kiedy Niemiec był już na wylocie z klubu. Jak opisuje to niemiecka prasa, żaden z ich dotychczasowych pojedynków nie może być prognozą dla dzisiejszego spotkania. Choć nie wiadomo, jakie ono będzie miało przebieg, jest pewne, że stanie na bardzo wysokim poziomie technicznym i taktycznym.
Warto jednak wrócić do finału Ligi Mistrzów z Porto z 2021 roku. Chelsea wygrała wówczas tylko 1:0 po golu Kaia Havertza. Jak pamiętamy, Pep przegrał to spotkanie niejako na własne życzenie, sadzając na ławce Rodrigego czy Fernandinho, mimo że obaj byli wcześniej fundamentalnymi postaciami zespołu. To jest chyba największy mankament Katalończyka, że „wariuje” w chwilach najwyższej próby.
Prócz konfrontacji obu znakomitych szkoleniowców dojdzie dziś przede wszystkim do fantastycznych starć na samym boisku. Bayern, w całej swojej zespołowości, będzie musiał stawić czoło wielkim indywidualnościom na pozycji nr 8 - Kevinowi De Bruyne i Ilkayowi Gundoganowi. Ale właściwie możemy wymienić cały skład jednych i drugich, by dostrzec wielkie postaci mogące wyrosnąć na bohaterów meczu. I tu dochodzimy do potencjalnej gwiazdy całej rywalizacji, którą może zostać Erling Haaland. Norweg strzelił pięć goli w siedmiu ostatnich meczach przeciwko Bayernowi, wszystkie jeszcze w barwach Borussii Dortmund. Jest jednak małe „ale”, że wszystkie te siedem meczów przegrał. Po drugiej stronie warto zwrócić uwagę na byłego gracza Liverpoolu Sadio Mane, który ma na swoim koncie 19 trafień przeciwko The Citizens. I tu też jest małe „ale”, że w tym sezonie reprezentując Bayern ma zaledwie 12 goli w 33 występach na gruncie klubowym i reprezentacyjnym. Do tego jeszcze warto zwrócić uwagę na obronę Manchesteru, zwłaszcza Rubena Diasa. W sześciu meczach Ligi Mistrzów, które rozegrał w tym sezonie, City straciło tylko dwa gole. Dla porównania w ośmiu meczach rozegranych w zeszłym sezonie stracili 15.
Guardiola, jako gospodarz meczu, zapowiada dziś realizację wszystkich swoich żelaznych założeń, które pozwolą na dominację na boisku. Co to będzie? Niewielkie przestrzenie w pionie i poziomie, co pozwoli na szybkie operowanie piłką. Zasada „15 podań”, które próbuje wykonać Manchester zanim doprowadzi do finalizacji akcji ofensywnej. To właśnie tu Bayern musi mieć się na baczności, by jak najszybciej przerwać każdą koronkową akcję. Trzecia zasada dotyczy gry w defensywie i sposobu odebrania piłki rywalowi.
Tuchel na to coś wymyśli, bo zawsze coś wymyśla. Inna sprawa, że musi radzić sobie bez Erica Maxima Choupo-Motinga, który zmaga się z kontuzją kolana. Od dawna Bayern nie może liczyć na Manuela Neuera i Lucasa Hernandeza. Po drugiej stronie nieobecny jest jedynie Phil Foden, który przeszedł operację wyrostka robaczkowego.
W bezpośrednich rywalizacjach obu drużyn jest remis – wygrały po trzy razy. U siebie Manchester City zwyciężał dwa razy, przegrał z Bayernem na własnym boiski w 2013 roku, kiedy Bawarczyków prowadził… Guardiola. I tu mamy wskazówkę, kto jest potencjalnym faworytem. Jeśli jednak widzimy, że siedem z dziewięciu ostatnich meczów Bayernu kończyło się zwycięstwem monachijczyków co najmniej trzema bramkami, zapowiada nam się niezły festiwal. Miejmy na uwadze również, że Bayern wygrał wszystkie mecze w grupie, w której była Barcelona i Inter Mediolan, oraz wyeliminował PSG w 1/8 finału. A zmiana trenera i wyrzucenie trenera Juliana Nagelsmanna miała podłoże nie tyle wynikowe, co związane z nieporozumieniami na szczytach monachijskiej władzy. Mój typ: remis lub wygrana Bayernu, przynajmniej trzy zdobyte gole.
Przypuszczalny skład Manchesteru City: Ederson – Stones, Dias, Akanji, Ake – De Bruyne, Rodri, Gundogan – Mahrez, Haaland, Grealish.
Przypuszczalny skład Bayernu: Sommer – Pavard, Upamecano, De Ligt, Davies – Goretzka, Kimmich – Coman, Mane, Musiala – Muller.