Mecz jak rzut monetą, żaden wynik nas nie zdziwi
Kolejne dwie osobowości stają naprzeciw siebie. Luka Modrić czy Leo Messi? Chorwacja czy Argentyna? W starciu dwóch zbliżonych do siebie potencjałem drużyn nie ma faworyta. Za to można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że spotkanie o finał mundial nie zakończy się po 90 minutach.
Historia lubi się powtarzać? Być może. W 1990 roku we Włoszech powtórzył się finał mundialu sprzed czterech lat między Argentyną i Niemcami. Zmienił się jedynie zwycięzca. Nigdy później taki stan rzeczy nie miał miejsca, ale dziś jesteśmy tego naprawdę bliscy. Gdyby per analogiam odnieść to do lat 80., należy spodziewać się, że w niedzielnym finale zagra Francja z Chorwacją, ale tym razem górą będzie zespół prowadzony na boisku przez Lukę Modricia. By do tego doszło Chorwaci muszą dziś uporać się w półfinałowym boju z Argentyńczykami. I nie jest to takie niemożliwe.
We współczesnym futbolu istnieją algorytmy, które pozwalają ustalić faworyta meczu, wyłuszczyć co do promila szansę wygranej, biorąc pod uwagę mierzalne wskaźniki dotychczasowych spotkań, a także ujętą liczbami ocenę potencjału piłkarskiego. I tak liderująca w tej dziedzinie Opta daje Argentynie aż 55,8 proc. szans na rozstrzygnięcie tej batalii jeszcze przed konkursem jedenastek, Chorwacji – przy zachowaniu tego samego warunku – jedynie 17,9 proc. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że ci drudzy aż osiem na dziewięć ostatnich spotkań w fazie pucharowej rozstrzygali w dogrywce lub karnych, z reguły na swoją korzyść, wszystkie warianty, w których mecz trwa powyżej 90 minut każą widzieć zwycięzców w przedstawicielach Europy. Warto tutaj dodać, że będzie to trzecia konfrontacja obu reprezentacji w mistrzostwach świata. W 1998 roku Argentyna wygrała 1:0, cztery lata temu w Rosji to Chorwacja zwyciężyła 3:0. Do obu meczów doszło jednak w rozgrywkach grupowych.
Mało kto widział zespół Zlatko Dalicia aż w półfinale, tym bardziej że znalazła się ona w trudniejszej części drabinki, w której brylowała jako faworyt Brazylia. Mimo zgodnego z planem przebiegu meczu ćwierćfinałowego, czyli prowadzeniu Canarinhos po golu Neymara, to Chorwaci cieszą się ostatecznie z awansu, ponieważ najpierw doprowadzili do wyrównania, a później wygrali konkurs jedenastek. Gdyby i dziś podopieczni Dalicia uporali się z Argentyną, nie dość że drugi raz z rzędu osiągnęliby finał mundialu, to jeszcze mieliby na rozkładzie obie faworyzowane ekipy z Ameryki Południowej. Ostatni raz udało się to Niemcom, którzy w 2014 roku w półfinale i finale okazali się lepsi od wspomnianych tuzów.
Chorwacja może dokonywać tych cudów, choć jej skład znacząco różni się od tego, który widzieliśmy przed czterema laty. Wprawdzie został jako lider Modrić, ale z reprezentacją pożegnały się tak charyzmatyczne postaci jak Ivan Rakitić czy Mario Mandżukić. Jest sporo nowych twarzy, choćby odkrycie całego turnieju, środkowy obrońca Josko Gvardiol. Z 18- czy 19-latkami w składzie Chorwaci pokazują, że wciąż tkwi w nich wielka jakość. Mają wreszcie fenomenalnego bramkarza Dominika Livakovicia, który w jednym turnieju obronił już cztery rzuty karne. Przed nim sztuki tej dokonali inny Chorwat Danijel Subasić (2018) i Argentyńczyk Sergio Goycochea (1990). A to potwierdza jedynie tezę powyżej, że jeśli dojdzie do jedenastek, faworytem nie będzie już Argentyna. Choć pamiętajmy, że Albicelestes wygrali z Holendrami dopiero po serii rzutów karnych, a Emiliano Martinez ma na koncie dwie udane interwencje. Ten sam golkiper wybronił aż trzy uderzenia z 11 metrów w półfinale Copa America przeciwko Kolumbii przed rokiem.
W drużynie Scaloniego za kartki nie zagrają Gonzalo Montiel i Marcos Acuna, a Rodrigo de Paul narzeka na kontuzję, choć jest awizowany w składzie. Ale i tak większość prognoz dotyczących Argentyny sprowadza się do pytania, w jakiej dyspozycji będzie Messi, dla którego jest to najpewniej ostatni mundial w karierze i ostatnia szansa, by wywalczyć Puchar Świata. Jest w dużym gazie, przeciwko Holandii strzelił gola, asystował, podobnie jak w trzech innych meczach tego turnieju. Od mistrzostw w 1966 roku żaden piłkarz nie dał rady pokusić się o taki wyczyn. Podsumowując jedynie warto dodać, że Messi ma udział przy 19 golach (14 trafień, pięć asyst) w 11 ostatnich spotkaniach reprezentacji. To dlatego tak kluczowym piłkarzem Chorwacji może być Marcelo Brozović, który będzie miał zadanie powstrzymanie Messiego. Pamiętajmy też, że to piłkarz grający „do porzodu”, przeciwko Brazylii wykonał 96 podań, więcej miał tylko Modrić.
Niewątpliwym atutem Argentyńczyków będzie rzesza stojących za nimi fanów. Dodatkowo podopieczni Lionela Scaloniego rozegrają na stadionie Lusail Iconic swój czwarty mecz. Pokonali na tym obiekcie Meksyk i Holandię w fazie pucharowej oraz przegrali z Arabią Saudyjską w grupie. Dla Chorwatów będzie to pierwsze starcie w nowym miejscu.
Ten mecz będzie jak rzut monetą, żaden wynik nas nie zaskoczy. Gdybym miał jednak stawiać, uważam, że wygra Chorwacja po serii rzutów karnych.
Przypuszczalny skład Argentyny: Martinez – Molina, Romero, Otamendi, Tagliafico – De Paul, Fernandez, Mac Allister – Di Maria, Messi, Alvarez.
Przypuszczalny skład Chorwacji: Livaković – Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa – Modrić, Brozović, Kovacić – Pasalić, Kramarić, Perisić.