Czas
Kursy
1.01
1000

Austria – Turcja. Potwór Rangnicka?

02.07.2024 21:00,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Czy po dzisiejszym meczu z Turcją reprezentacja Austrii będzie wreszcie traktowana jako poważny kandydat do podium na Euro? Na razie spośród wszystkich drużyn biorących udział w turnieju to największe zaskoczenie na plus.

Mieliśmy zaskakująco niewygodną Słowację, oglądaliśmy ambitną Gruzję, są jeszcze wybiegani Rumunii, ale żadnego z tych zespołów nie można traktować jako potencjalnego kandydata do tytułu. Przed turniejem zabrzmiałoby to jak herezja, ale teraz, po trzech meczach, które przecież dają już pewien obraz, możemy śmiało powiedzieć, że Ralf Rangnick stworzył potwora, który nie dość, że radził sobie jak równy z równym z potęgami naszej grupy (poza Polakami, bo choć wygrali z nami spokojnie, to jednak potęgą nie jesteśmy), to jeszcze momentami przewyższał kunszt Francuzów czy Holendrów. Na pewno Austriacy nie mają mniej argumentów i jakości niż Szwajcaria, która największą sensację tych mistrzostw ma już za sobą po tym, jak wyrzuciła z turnieju obrońców tytułu Włochów.

Trener Rangnick, bo należy poświęcić mu wiele miejsca, dotychczas kojarzony z metodyczną pracą w klubach, gdzie stworzony przez niego system w RB Lipsk zbiera owoce tej pracy do dziś, sprawdza się także jako selekcjoner. Nie musi mieć do dyspozycji piłkarzy, którzy stanowiliby jakiś wybitny materiał, wystarczy, że są zdyscyplinowani i gotowi do wszelkich poświęceń. Nie jest do końca prawdą, że Austriacy nie mają piłkarskich osobowości, tym bardziej pod nieobecność kontuzjowanego Davida Alaby. Zwłaszcza mecz z Polakami pokazał, że taką indywidualnością jest Marko Arnautović, a Konrad Laimer czy Marcel Sabitzer są zawodnikami, których chciałby u siebie każdy selekcjoner.

Nad Sabitzerem warto się pochylić, niektórzy kibice usłyszeli o nim po raz pierwszy podczas pandemicznego turnieju finałowego Ligi Mistrzów w Lizbonie, kiedy błyszczał w barwach Lipska, dochodząc ze swoją drużyną aż do półfinału. 30-letni obecnie pomocnik przeszedł od tego czasu długą drogę. Najpierw był transfer do Bayernu Monachium, później wypożyczenie do Manchesteru United, gdzie znów spotkał się z Rangnickiem, wreszcie transfer przed rokiem do Borussii Dortmund i awans z tą drużyną aż do finału tegorocznej Champions League.

Kiedy selekcjonerem Austriaków został Rangnick, serce Sabitzera znów się rozradowało. On sam, jakby niesiony euforią związaną ze współpracą z tym szkoleniowcem, zaczął dawać kadrze to, co dawał dotychczas tylko klubom. Przeciwko Polsce, a później z Holandią pomocnik grał po prostu świetnie. Niby jest graczem środka pola odpowiedzialnym za destrukcję, ale potrafi zrobić naprawdę wiele także w fazie atakowania. Potrafi zająć również wolne przestrzenie w miejscach na boisku nieoczywistych, np. bliżej skrzydła. Co ciekawe, dziś i Sabitzer, i Laimer wracają do miejsca, z którego wypływali na szerokie wody. Nicolas Seiwald i Christoph Baumgartner wciąż są graczami RB, więc poczują się w meczu przeciwko Turcji jak u siebie. Rangnick nie skorzysta z zawieszonego za kartki Patricka Wimmera, co wymusi na nim kilka zmian.

Jeśli jest coś, co w dzisiejszym starciu przemawia za Turcją, to będzie to chęć zemsty za niedawny towarzyski mecz, w którym Austriacy wygrali aż 6:1.

Patrząc zdroworozsądkowo i dziś Turcja powinna mieć spore problemy, ponieważ jako zespół ma słabą umiejętność radzenia sobie z pressingiem rywala. Widoczne to było szczególnie w wysoko przegranym pojedynku z Portugalią (0:3). Inna sprawa, że w starciu tym kompletnie nie pomógł zespołowi trener Vincenzo Montella, który dokonał wiele roszad. Mimo to włoski selekcjoner zbiera całkiem niezłe recenzje, może dlatego, że zastąpił Stefana Kuntza, którego nad Bosforem mieli już trochę dość, a na pewno już nie był w stanie dać zespołowi niczego pozytywnego. Przeciwko Austrii dodatkowym kłopotem może być brak Hakana Calhanoglu, ale on przecież nie odgrywał dotąd takiej roli, jak spodziewali się kibice. Inna rzecz, że musiał radzić sobie na pozycji defensywnego pomocnika, co nie do końca jest dla niego najlepszym miejscem. W mniejszym stopniu kłopotem będzie absencja Sameta Akaydina. Po pauzie wraca za to Abdulkerim Bardakci.

Ale jest ktoś, kto w zdecydowanym stopniu przykuje uwagę wszystkich. To 19-letni Arda Guler, który swoim kunsztem udowadnia, dlaczego trenuje na co dzień z pierwszą drużyną Realu Madryt. Trenuje, ale nie gra regularnie, co jak się okazuje, nie jest aż tak wielkim kłopotem. To także jego rówieśnik z Juventusu Kenan Yildiz. Jeśli obaj wyjdą na boisko, będzie to pierwsza taka sytuacja od 1964 roku, by dwóch nastolatków zagrało w jednej drużynie w fazie pucharowej Euro.

To dobrzy piłkarze, ale przeciwko Austrii trzeba być intensywnym do granic. Jeśli szukać czarnego konia tych mistrzostw, to będzie nim, jeśli już nie jest, właśnie Austria.

Mój typ: Przynajmniej dwubramkowe zwycięstwo Austrii. Gdyby tak się stało, drużyna ta po raz pierwszy osiągnie ćwierćfinał w swojej historii. Na razie największym osiągnięciem było wyjście z grupy mundiali w 1934 i 1954 roku oraz na Euro w 2020. Zapyta ktoś, czy możliwe jest, by podopieczni Rangnicka dotarli do strefy medalowej. Tak, jest to możliwe, a Turcja doskonale wie, jak to smakuje, bo sama osiągnęła półfinał w 2008 roku, a sześć lat wcześniej na mistrzostwach świata uplasowała się na trzecim miejscu. Teraz nie jest to raczej możliwe. Z drugiej strony, skoro Euro wygrywali Grecy w 2004 roku, a jeszcze wcześniej w 1992 roku przywołani z wakacji Duńczycy, to wszystko się może zdarzyć…