El Clasico na każdym kroku. Dziś w Copa del Rey
Barcelona chce dziś utrzymać zaliczkę z pierwszego starcia z Realem Madryt w półfinale. Robert Lewandowski chce pokazać, że nie jest mniej skuteczny od Karima Benzemy.
W miniony weekend obaj znakomici napastnicy rywalizowali korespondencyjnie. Najpierw kapitan reprezentacji Polski zdobył dwa gole i dołożył asystę w wyjazdowym starciu przeciwko autsajderowi z Elche (4:0). Dzień później Benzema odpowiedział hat-trickiem w rywalizacji Królewskich z Realem Valladolid (6:0).
Dla Polaka było to niezwykle ważne spotkanie, bo dające mu pierwszego gola od końca lutego, kiedy Barcelona potykała się z Manchesterem United w Lidze Europy. Inna sprawa, że Lewandowski musiał opuścić dwa mecze z powodu kontuzji, a jednym z nich było starcie z Realem. Niezależnie od formy RL9 w Madrycie wciąż mocno się go obawiają. Nie tylko dlatego, że jest najlepszym strzelcem Barcy i całych rozgrywek ligowych (17 trafień), ale także z powodu wydarzeń sprzed wielu lat, kiedy mając 24 lata, jako piłkarz Borussii Dortmund, zasunął Królewskim cztery gole.
Benzema również nie grał w kilku ostatnich meczach z powodu urazów, trafienia przeciwko Valladolid były pierwszymi ligowymi od półtora miesiąca. Francuz prezentował jednak godną formę w Lidze Mistrzów, gdzie w dwóch starciach z Liverpoolem zdobył dwie bramki i asystę. To jednak nic w porównaniu z tym, czego dokonywał w poprzednim sezonie. Wówczas zdobył 44 gole i był tak samo nie do zatrzymania jak Lewandowski w barwach Bayernu Monachium. Sumując dokonania na wszystkich frontach obu rywalizujących napastników, na dwa miesiące przed zakończeniem sezonu Benzema ma 22 gole na wszystkich frontach (w 40 meczach), a Lewandowski – 27 (w 34). Kto jest lepszy? Odpowiedź chyba jest jasna.
W LaLiga utrzymuje się aż 12-punktowa przewaga Katalończyków nad największym rywalem, a to wszystko na 11 kolejek przed końcem sezonu. Miejscem, w którym podopieczni Carlo Ancelottiego mogą powetować sobie bardzo prawdopodobną stratę tytułu mistrzowskiego, staje się Copa del Rey. Tu jednak trzeba jechać na Camp Nou i odrobić jednobramkową stratę z pierwszego spotkania.
Będzie to ostatnie w tym sezonie starcie dwóch hiszpańskich tuzów. Na razie lepsze samopoczucie mają podopieczni Xaviego Hernandeza, którzy byli bezdyskusyjnie lepsi w rozgrywanym na Półwyspie Arabskim finale Superpucharu Hiszpanii (3:1), wygrali rewanżowe ligowe starcie oraz wspomniany już pierwszy mecz dzisiejszej rywalizacji w Pucharze Króla. Real ma na koncie jedną wygraną w lidze na początku sezonu (3:1).
Ale to Barcelona przystępuje do dzisiejszego starcia przetrzebiona. Xavi musi obyć się bez czterech kluczowych graczy, z których każdy może mieć miejsce w jedenastce. I to właściwie w każdej formacji, od ofensywy począwszy brakuje Ousmane Dembele, Pedriego, Frenkie de Jonga i Andreasa Christensena. Ancelottiemu brakuje jedynie Ferlanda Mendy’ego, pojechał do Barcelony nawet Antonio Rudiger, któremu dokucza kolano.
Jak zwykle przed meczem odbywa się wzajemne przerzucanie na siebie presji. Xavi uważa, że to Real jest faworytem do awansu, mimo przegranej w pierwszym spotkaniu i rewanżu na wyjeździe. A to dlatego, że Królewscy umieją odrabiać straty, co udowodnili m.in. w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, gdy odwrócili losy wielu przegranych – wydawało się – rywalizacji. Ancelotti nie silił się na kurtuazję, stwierdził jedynie, że idzie po wygraną. Jeśli Włoch ma z czymkolwiek kłopot, to z dobry doborem graczy, zwłaszcza w środku pola. Do tego stopnia, że nie da się pomieścić dwóch świetnych francuskich pomocników, jakimi są Eduardo Camavinga i Aurelien Tchouameni. Musi przecież grać Toni Kroos, który pauzował w dwóch ligowych meczach, a teraz jest w pełni sił i trudno wyobrazić sobie Królewskich bez niego. Jeszcze kilka miesięcy temu to Tchouameni wygrywał rywalizację między Francuzami, po mundialu w Katarze sytuacja się zmieniła, to Camavinga jest zdeterminowany ponad miarę i dobrze wszedł w zespół. Ancelotti musi nastawić się na długi mecz dziś na Camp Nou, więc niewykluczone, że skorzysta z wielu rezerwowych i wszyscy dostaną szansę.
Wracając do historii w 253 meczach między odwiecznymi rywalami Real Madryt wygrał 101 starć, Barcelona – 100. Prognozując wynik dzisiejszego meczu trzeba wziąć pod uwagę, że to Barcelona wygrała wszystkie trzy mecze z Królewskimi w 2023 roku. Generalnie w Hiszpanii to nie jest dobry czas Realu, który ma na koncie w LaLiga trzy porażki w 11 starciach tego roku. Przypomnijmy, że pierwszym finalistą została wczoraj Osasuna Pampeluna, która po dogrywce wyeliminowała Athletic Bilbao. Dziś dołączy do niej… Chyba jednak Real.
Przypuszczalny skład Barcelony: Ter Stegen – Kounde, Araujo, Marcos Alonso, Balde – Kessie, Busquets, Sergi Roberto – Raphinha, Lewandowski, Gavi.
Przypuszczalny skład Realu: Courtois – Carvajal, Militao, Alaba, Nacho – Kroos, Camavinga – Valverde, Modrić, Vinicius – Benzema.