Czas
Kursy
1.01
1000
prematch.webmessage.close
Szanowni Klienci, w dniu 18.09.2024r. w godzinach 7:00-9:00 płatności metodą BLIK będą tymczasowo niedostępne. Zachęcamy do dokonywania płatności innymi metodami.
prematch.webmessage.close
Szanowni Klienci, ze względu na zaplanowaną przerwę techniczną w dniu 18.09.2024r. w godzinach 6:00-8:00 może pojawić się opóźnienie w rozliczaniu kuponów. Przepraszamy za utrudnienia.

Borussia Dortmund – Heidenheim. Na dwóch biegunach

13.09.2024 20:30,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Po reprezentacyjnej przerwie spragnieni Bundesligi kibice dostają bardzo ciekawe starcie drużyn z dwóch różnych światów. Finalista Ligi Mistrzów kontra mało znany klubik, który już w pierwszym sezonie na najwyższym szczeblu wywalczył sobie historyczny awans do europejskich pucharów, a teraz po dwóch kolejkach jest liderem tabeli.

Oczywiście nie powinno się mówić/pisać „klubik” o ośrodku, który ma w herbie 1846 rok (funkcjonuje pod nazwą 1.FC Heidenheim od 17 lat), ale umówmy się, że w zestawieniu z Borussią, a także innymi wielkimi Bundesligi, wypada co najwyżej blado. Warto też dodać, że puchary dla Heidenheim były konsekwencją dość szczęśliwego zbiegu okoliczności, jak triumf Bayeru Leverkusen w Lidze Europy czy udział w finale Pucharu Niemiec drużyny z drugiego poziomu rozgrywkowego. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz 3. kolejki, do którego dojdzie na Signal Iduna Park, wybija się jako hit.

Niemieckie media dostają kolejny pretekst, by pochylić się nad fenomenem Heidenheim. Nie jest to przecież klub oparty na zewnętrznych funduszach lub budujący swoją pozycję w oparciu o korporacyjno-marketingowe zasady (vide RB Lipsk czy Hoffenheim). To na prominentnym rynku lig TOP5 absolutny ewenement, by w szerokim składzie było zaledwie pięciu obcokrajowców. Siłą rzeczy w ostatnim meczu ligowym z Augsburgiem (4:0) wystąpił tylko jeden piłkarz z innym niż niemiecki paszport. To jest DNA charakterystyczne dla Heidenheim, jedynie Freiburg może poszczycić się podobną historią, także ze względu na trenera, który pracuje od wielu lat.

Ale wróćmy do zapowiedzi piątkowego starcia Heidenheim z Borussią, gdzie stają naprzeciw siebie dwa totalnie inne światy. „Kicker” zdobył się na bardzo ciekawe porównanie, które ilustruje tę polaryzację. Tak w warstwie finansowej, gdzie proporcje rysują się w stosunku 1 do 10 na korzyść BVB, jak i sportowej, gdzie kadra Borussii ma w sumie 2210 meczów w Bundeslidze, a Heidenheim zaledwie 509. Nie mówiąc już o tytułach; Dortmund cieszył się z mistrzostwa Niemiec ośmiokrotnie, wygrał Ligę Mistrzów, w tym roku grał w kolejnym finale tych rozgrywek, ma na koncie Puchar Zdobywców Pucharów i pięć Pucharów Niemiec. Heidenheim ma mistrzostwo 3. i 2. Bundesligi. I na tym na razie koniec, choć już w drugim sezonie na najwyższym szczeblu klub z Badenii-Wirtembergii będzie musiał dzielić uwagę na rozgrywki krajowe i Ligę Konferencji, gdzie po wyeliminowaniu szwedzkiego Hacken ma w fazie ligowej m.in. Chelsea i Basaksehir. Na marginesie to nie pierwszy beniaminek w historii (od powstania Bundesligi w 1963 roku), który zaraz po awansie uzyskał puchary. Przed Heidenheim byli RB Lipsk, Mainz, Wuppertal, Bayern i Hannover.

Borussia przerwę reprezentacyjną wykorzystała na rozegranie pożegnalnego spotkania Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego, gdzie zagrał m.in. pierwszy trener Nuri Sahin. Wszystko miało oczywiście formę zabawy, na boisku widzieliśmy jednak byłe, a nie obecne gwiazdy BVB. Bo już serio mówiąc, przerwa została wykorzystana na poprawienie detali tyleż przed powracającą ligą, co zbliżającymi się wyzwaniami w Lidze Mistrzów, gdzie dortmundczycy najpierw zmierzą się z Bruggią, a kolejnymi rywalami będą m.in. Real Madryt i Barcelona.

Wracając na grunt ligowy, bukmacherzy Fortuny widzą to spotkanie bardzo jednostronnie – wg kursów 1,37 – 5,30 – 7.20. Przypomnijmy, że gospodarze mają na koncie wygraną z Eintrachtem Frankfurt (2:0) i bezbramkowy remis z Werderem Brema. Heidenheim, prowadzone od 17 lat przez Franka Schmidta objęło prowadzenie w tabeli zwycięstwami ze St. Pauli (2:0) i Augsburgiem (4:0). Co warte uwagi, oba zespoły nie straciły jeszcze gola, co sugeruje, że i dziś ich szyki obronne mogą być mocno szczelne. Choć powiedzmy to otwartym tekstem, że siła ofensywna zdecydowanie jest po stronie BVB. Co więc przemawia za gośćmi? No właśnie trener, bo zna się na robocie, jest niezwykle doświadczony, ma swój klub w małym palcu, podczas gdy Sahin stawia w tej roli dopiero pierwsze kroki.

Przyglądając się przypuszczalnym składom obu zespołów musimy wziąć pod uwagę nieobecności. W Borussii zabraknie Nico Schlotterbecka, który musi odcierpieć karę za kartki w poprzednim spotkaniu z Werderem (wyleciał z boiska w 73 minucie), i Giovanniego Reyny, który zmaga się z urazem mięśniowym, ale na boisko nie wyszedł, zresztą z tego powodu nie pojechał również na zgrupowanie kadry USA. Oznacza to tyle, że miejsce w obronie zajmie Ramy Bensebaini. Spekuluje się, że dojdzie do jeszcze jednej roszady z powodów sportowych i Karim Adeyemi mógłby zastąpić Jamie Gittensa.

Żadne zmiany nie szykują się za to w Heidenheim. Thomas Keller i Julian Niehues leczą długotrwałe urazy, reszta jest zdrowa i trener Schmidt nie będzie w żaden sposób eksperymentował po tak udanym meczu jak ten z Augsburgiem.

Mój typ: Oczywiście najprościej byłoby powiedzieć, że wygra Borussia, bo przemawia za nią absolutnie wszystko, a Heidenheim jako zespół rzadko rozgrywa mecze w takich okolicznościach z kompletem na trybunach jednego z największych stadionów w Europie. Z drugiej strony pokonanie Augsburga aż 4:0 powinno być dla Borussii ostrzeżeniem, że nie będzie dla niej taryfy ulgowej. Mimo wszystko gospodarze wygrają, ale różnicą tylko jednego gola.

Przypuszczalny skład Borussii: Kobel – Anton, Sule, Bensebaini – Ryerson, Can, Gross, Adeyemi – Sabitzer, Brandt – Beier.

Przypuszczalny skład Heidenheim: Muller – Traore, Mainka, Gimber, Fohrenbach – Schoppner, Maloney – Beck, Wanner, Scienza – Pieringer.