Brazylia pewna swego. Bój się Chorwacjo!
Wiele wskazuje na to, że Brazylia zarezerwowała już swój szósty tytuł mistrzów świata. Mało kto spodziewa się, że w triumfalnym pochodzie przeszkodzi jej Chorwacja, piątkowy ćwierćfinałowy rywal. Neymar, Richarlison, Raphinha czy Vinicius – co nazwisko to artysta. A do tego 38-letni Thiago Silva, który nie chce ponownie przeżyć pewnego wydawałoby się mistrzostwa świata.
Kapitan Brazylijczyków uznawany jest za serce zespołu. Powstała nawet teoria, że jeśli on czuje się źle na boisku, tak samo kiepsko funkcjonuje cała drużyna. Już osiem lat, kiedy mundial odbywał się w jego ojczyźnie, pełnił podobną rolę. W sumie zagrał dla Canarinhos 112 spotkań, ale wspomnienia z 2014 roku odbijają się w Thiago Silvie bardzo dotkliwą traumą. W ćwierćfinale z Kolumbią dostał kartkę, która wykluczyła go z półfinałowej batalii, zabrakło także kontuzjowanego Neymara, a co dalej się wydarzyło, wiadomo. Zamiast szóstego w historii trofeum, które jako gospodarz Brazylia niejako przypisała sobie jeszcze przed zawodami, doszło do „wstydu w Belo Horizonte”, czyli przegranej z Niemcami 1:7.
Thiago Silva płakał po tamtym meczu w publicznych wystąpieniach. Usiłował ratować go trener Luiz Felipe Scolari, ale dziś to Chorwacja obawia się, że nikt nigdy nie dopadnie już tak bezradnej Brazylii jak wtedy. Mało tego, Canarinhos wyglądają jakby się dopiero rozpędzali. W 1/8 finału wprost rozbili Koreą Południową, a cztery gole strzelali ci, po których spodziewano się, że będą ozdobą turnieju – wspomniani wcześniej Neymar, Richarlison i Vinicius oraz zyskujący formę z każdym spotkaniem Paqueta.
Dla trenera Brazylii Tite ważne jest, że po urazie w pierwszym meczu grupowym z Serbią wrócił Neymar. Generalnie selekcjoner poszukuje jak największej równowagi i daje poczucie istotności każdemu zawodnikowi, na 10 minut przeciwko Korei wszedł nawet trzeci bramkarz Weverton. Swoje minuty wybiegał także inny weteran, 39-letni Dani Alves, dostając wpierw cały mecz z Kamerunem (0:1), a później blisko pół godziny z Koreą.
Brazylia musi radzić sobie bez dwóch, a nawet trzech zawodników, którzy doznali urazów, ale jej ławka jest niezwykle mocna. Na tyle, by żegnający się z mundialem Gabriel Jesus i Alex Telles nie stanowili wielkiej wyrwy. Na biodro narzeka również Alex Sandro.
Przypuszczalny skład Brazylii: Alisson – Eder Militao, Marquinhos, Thiago Silva, Danilo – Paqueta, Casemiro, Neymar – Raphinha, Richarlison, Vinicius.
Dziś Chorwacja staje przed piekielnie trudnym zadaniem. Byle dociągnąć do dogrywki i karnych, bo właśnie w tej sposób Chorwaci wygrywali mecze fazy pucharowej ostatnich mundiali (cztery przypadki z rzędu, a wliczając Euro siedem) zdobywając przed czterema laty w Rosji srebrny medal. Tamta drużyna mocno się jednak zmieniła, nie tylko nie ma Ivana Rakiticia, ale kilku innych zawodników, dzięki czemu dostali szansę młodzi. Choćby Josko Gvardiol, którego zadaniem będzie dziś zatrzymać Neymara i jego kolegów. 20-latek z każdym meczem wygląda coraz lepiej, jego mocno doświadczony reprezentacyjny kolega Borna Barisić jest zdania, że Gvardiol sprzedaje się tak, jakby był to jego czwarty, a nie pierwszy mundial. Ani się nie denerwuje, ani nie ma tremy, po prostu wychodzi i robi swoje. Jego partnerem w obronie jest 33-letnim Dejan Lovren, może dlatego gra mu się dużo łatwiej, ale bez względu na powody, wszyscy wiedzą, że w czterech meczach Chorwaci stracili zaledwie dwa gole. Gvardiola łatwo rozpoznać, ze względu na maskę, w której gra od czasu kontuzji w RB Lipsk. Ma wszystko to, co powinien nowocześnie grający środkowy obrońca – jest i silny, i szybki. Przypomnijmy, że przychodził do Lipska z Dinama Zagrzeb za 19 mln euro, ale zaraz po transferze kolejny rok spędził w swoim macierzystym klubie. Dzięki temu był gotowy, by od razu zastąpić sprzedanego do Bayernu Monachium Dayota Upamecano. Dodajmy, że mundial ten nie jest pierwszą imprezą Gvardiola, na poprzednim Euro grał jednak nie na środku defensywy, a na lewej jej stronie. Jest jednym z tych, po którego zgłoszą się wielkie kluby, choć RB Lipsk tuż przed mistrzostwami przezornie przedłużył z nim kontrakt do 2027 roku nie wpisując klauzuli odstępnego.
Sam Gvardiol opisywany jako talent niebywały to za mało, by Chorwaci utrzymali klasę. Możemy śmiało założyć, że to ostatni turniej Luki Modricia, tu powstanie wielka wyrwa. A jest ona już od dawna na pozycji nr 9. Po odejściu Mario Mandżukicia nie ma godnego następcy. Może dlatego Chorwaci nie dają rady wygrać przekonująco przez 90 mint. Także na tym mundialu wygrali zaledwie jeden mecz (z Kanadą 4:1), pozostałe remisowali.
Trener Zlatko Dalić nie ma żadnych problemów z kontuzjami swoich piłkarzy. Borna Sosa wraca po chorobie i zastąpi Barisicia. Josip Stanisić po kontuzji mięśnia też jest już w pełni sił i usiądzie na ławce.
Przypuszczalny skład Chorwacji: Livaković – Juranović, Lovren, Gvardiol, Sosa – Modrić, Brozović, Kovacić – Kramarić, Livaja, Perisić.
Brazylia gra z Chorwacją po raz piaty, dotychczas Canarinhos zwyciężali trzy razy, raz był remis. Co ciekawe Chorwaci przegrali aż cztery z pięciu meczów mistrzostw świata przeciwko zespołom z Ameryki Południowej, a sprawcą dwóch porażek (w grupie 2006 i 2014) byli właśnie Brazylijczycy. Z Neymarem w składzie, który miał udział przy 15 golach w 11 meczach (osiem trafień, siedem asyst), trudno będzie zatrzymać Canarinhos komukolwiek. Może tylko Francji w finale.
Mój typ: 4:1 dla Brazylii i przynajmniej jeden gol Richarlisona.