Chelsea – Tottenham. Czarne chmury nad Kogutami
Zapowiedzi
21.4.2025
Tylko zwycięstwo w prestiżowych derbach z Chelsea może zatrzymać gniew rozwścieczonych fanów Tottenhamu. Nawet dobra postawa w Lidze Europy nie powetuje im upokorzeń w Premier League. Bo choć Kogutom nie grozi spadek, mają zbyt wiele punktów przewagi, to 14. miejsce w tabeli jest wstydem jakich mało.
To jest kolejny wyjątkowy sezon na Wyspach i wcale nie chodzi o to, że Liverpool odzyska zapewne mistrzowską koroną, a broniący tytułu Manchester City może nie załapać się nawet do puli drużyn grających w Lidze Mistrzów. Sezon jest wyjątkowy także dlatego, że kilku gigantów w skali ligi tuła się w ogonie tabeli. A jeśli nie gigantów, to na pewno zespołów z wielkimi aspiracjami. Chodzi tu Manchester United, West Ham United i oczywiście Tottenham, który ze wspomnianej trójki radzi sobie najgorzej, jeśli chodzi o liczbę przegranych meczów. Poległ aż w 15 meczach, co jest wynikiem dawno nie odnotowywanym w klubowych annałach. Ostatni raz tak nisko Koguty kończyły rozgrywki w sezonie 2003/2004, kiedy trenerem był David Platt. Ostatni raz drużyna przegrała 15 razy w sezonie 2008/2009, a przecież obecne rozgrywki jeszcze się nie skończyły, więc może paść rekord niewidziany od dziesięcioleci. Trudno w tej sytuacji dziwić się fanom, którzy mają coraz bardziej dość i nie jest ich w stanie ułagodzić nawet dobra postawa w Lidze Europy, gdzie Tottenham awansował do ćwierćfinału, w którym zagra z Eintrachtem Frankfurt. Choć akurat to kibice powinni docenić, bo dzięki dorobkowi sześciu zwycięstw, dwóch remisów i dwóch porażek zespół zachowuje jeszcze w miarę korzystny obraz na wszystkich frontach, który mieni się bilansem 21-6-19. Dość powiedzieć, że w obecnych rozgrywkach ligowych Koguty nigdy nie znalazły się w czołowej czwórce, a od 14. kolejki trudno im nawet awansować do czołowej dziesiątki.
Fatalne wyniki sportowe to jedno, równie źle wyglądają wyniki finansowe, gdzie nastąpił spadek przychodów wynikający głównie z braku gry w Europie jeszcze w poprzednim sezonie. Tym bardziej dziwi więc cierpliwość właścicieli wobec trenera Ange Postecoglou. Do czasu. Już przed lutowym meczem z Manchesterem United doszło do pierwszego protestu fanów. Sprzeciwiają się oni również zbyt zachowawczej polityce finansowej, bo choć klub zajmuje dziewiąte miejsce na liście najbogatszych w Europie, ma najniższy wskaźnik wydatków na pensje piłkarzy – 42 proc. Przypomnijmy, że zdrową barierą wydatków nie zakłócającą równowagi ekonomicznej jest wydawanie 60 proc. na ten cel.
Wracając do meczu z Chelsea, jest on niezwykle istotny z wielu powodów. Po pierwsze, szansa poprawienia kiepskiej pozycji w tabeli. Po drugie, to derby, a te niosą za sobą dodatkowy walor emocjonalny. Po trzecie, w 2025 roku zespół ma sześć porażek na dziesięć rozegranych spotkań, co jest kolejną katastrofą. Koguty zdobyły w trzech ostatnich meczach Premier League tylko punkt i wygrały tylko raz w pięciu starciach we wszystkich rozgrywkach. Po czwarte wreszcie, Postecoglou nie może pozwolić sobie na to, by przegrać z Chelsea po raz czwarty z rzędu. Na marginesie, żaden szkoleniowiec tak niechlubnej serii nie zaliczył. Całość ratuje tylko jeden fakt – aż 55 goli zdobytych przez zespół, co daje średnią 1,89 na mecz.
Chelsea jest na drugim biegunie, zajmując miejsce w czołowej czwórce. Nie jest to jednak dość komfortowa sytuacja, bo uciekająca trójka wydaje się nie do dogonienia (osiem punktów straty), a z pozycji 5., 6. i 7. naciskają odpowiednio Manchester City, Newcastle i Brighton mające jeden-dwa punkty mniej. Każda wpadka może więc kosztować wiele. Dodajmy, że z uwagą będziemy przyglądać się The Blues w kontekście zbliżającego się dwumeczu z Legią Warszawa w Lidze Konferencji.
Podopieczni trenera Enzo Mereski przegrali ostatnio z Arsenalem 0:1, ich ostatnie osiem spotkań to typowy rollercoaster – cztery zwycięstwa i cztery porażki. Włoski szkoleniowiec miał ostatnio niemały ból głowy zastanawiając się, czy kilku jego graczy będzie gotowych zagrać w czwartek na Stamford Bridge. Otóż cała trójka kluczowych piłkarzy, którzy nie zagrali ostatnio przeciwko Kanonierom, a są to Cole Palmer, Noni Madueke i Nicolas Jackson, są gotowi zagrać w kolejnych derbach Londynu. Przypomnijmy, że pierwszy z nich był powołany na ostatnie okienko reprezentacyjne, ale nie zagrał właśnie z powodu urazu mięśniowego. Zagrał za to dla Anglii kapitan Chelsea Reece James.
Licznych kadrowiczów miał również Tottenham, którego aż 17 graczy rozjechało się na zgrupowania kadrowe. Wszyscy wrócili cali i zdrowi, z innych dobrych wiadomości jest zapowiedź możliwości gry przez Richarlisona, który pauzował dwa miesiące. Nie będą jeszcze zdolni do gry Kevin Danso i Dejan Kulusevski.
Oba zespoły pauzowały w weekend, kiedy inni grali w Pucharze Anglii. I Chelsea, i Tottenham odpadły w poprzedniej rundzie, a więc było sporo czasu (aż 18 dni) na przygotowanie do derbów. W grudniowej potyczce obu zespołów padło aż siedem goli, Chelsea wygrała na wyjeździe 4:3. I tym razem jest faworytem, i tym razem będzie górą.
Mój typ: 3:2.
Przypuszczalny skład Chelsea: Sanchez – Fofana, Colwill, Badiashile, Cucurella – Fernandez, Caicedo – Sancho, Palmer, Nkunku – Jackson.
Przypuszczalny skład Tottenham: Vicario – Porro, Romero, Davies, Udogie – Sarr, Bentancur, Maddison – Johnson, Solanke, Son.