Finlandia – Anglia. Po upokorzeniu na Wembley
Jeśli remis Polaków z Anglikami na Wembley w 1973 roku był dla jednych mitem założycielskim, a dla drugich kompromitacją, to jak w takim razie nazwać niedawną wygrana Greków w świątyni futbolu? Anglicy pojechali odzyskać twarz do Finlandii.
Wydarzenia z ubiegłego czwartku są tak dotkliwe, że brytyjska prasa ukrywa informacje związane z reprezentacją wewnątrz swoich sportowych wkładek. Jest krykiet, są newsy dotyczące Premier League, ale w sobotę dopiero po kilku stronach dowiadujemy się, że Harry Kane jest jedynym, którego można oczyścić z tej greckiej tragedii. Niezorientowanym przypomnijmy, że rywale nie tylko zapewnili sobie wygraną w 94 minucie trafieniem Vangelisa Pavlidisa, ale za sprawą tego samo gracza prowadzili przez sporo czasu 1:0. Dopiero wyrównania Jude’a Bellinghama dało względną równowagę, aż do tej feralnej 94 minuty. I wtedy oto, po tym jak rozniósł się ostatni gwizdek, doszło do jednej z największych kompromitacji angielskiego futbolu w ostatnich latach. I oczywiście już wcześniej zdarzały się potknięcia jak czerwcowa przegrana z Islandią 0:1 czy marcowa z Brazylią w takim samym stosunku, ale miało to miejsce w towarzyskich starciach, więc nikt nie robił z tego aż tak wielkiej tragedii. Zapamiętane przegrane stamtąd w ostatnich latach to finał Euro 2020 z Włochami (ale przecież dopiero po konkursie rzutów karnych), porażka z Danią w Lidze Narodów w 2020 roku, podobnie jak z Hiszpanią dwa lata wcześniej. No ale z Grecją? U siebie? W meczu o punkty? Do dziś, choć minęło kilkadziesiąt godzin, mało kto na Wyspach jest w stanie dojść do siebie.
Wracając do Kane’a; kapitana reprezentacja Anglii nie dotyka ten dyshonor tylko dlatego, że nie wystąpił w meczu przeciwko Grekom z powodu kontuzji kostki. Urazu doznał w ligowym starciu Bayernu z Eintrachtem Frankfurt, zresztą i w Bawarii mają go za jeden z pewniejszych punktów mimo nie najlepszego czasu dla tej drużyny. Nie ma więc wyjścia, niezależnie jak bardzo wygoił się uraz Anglika, jest on niezbędny trenerowi Lee Carsleyowi, by jakimś cudem nie doszło do kolejnej wtopy. Nawet jeśli nie zagra od pierwszej minuty, powinien być w odwodzie na wypadek gardłowej sytuacji. Właśnie obsada pozycji nr 9 jest największym kłopotem gości, bo kontuzji doznał przecież Bukayo Saka.
Przypomnijmy, że sam spadek do Dywizji B Ligi Narodów jest dla Anglików niemałym policzkiem. Fatalną narrację zrównoważył nieco obraz zespołu narodowego podczas Euro, gdzie podopieczni Garetha Southgate’a znów doszli do finału, ale prawda jest taka, że finał znów przegrali, a nowy selekcjoner miał bardzo szybko wyprowadzić swoich podopiecznych na właściwe tory. Kane ze swoimi 68 golami w 100 meczach powinien wnieść spokój, nawet jeśli jego koledzy są rozedrgani, co było widać w starciu przeciwko Grekom. Sam Carsley wydaje się z kłopotami zarządzać meczem, a taka postawa idąca w parze z wynikami, będzie ostatecznym sprawdzianem, czy rola selekcjonera będzie powierzona mu na dłużej, czy nie jednak tymczasowo. 17 listopada po ostatnim meczu Ligi Narodów przeciwko Irlandii na Wembley działacze angielskiej federacji podejmą ostateczną decyzję w tej sprawie. Sam selekcjoner wydaje się być pogodzony z losem i nawet wymsknęło mu się, że chciałby wrócić do kadry do lat 21.
Finlandia to nawet nie średniak europejskiej piłki, choć nieco drgnęło, biorąc pod uwagę, że zakwalifikowała się do mistrzostw Europy 2020. Ale to by było na tyle. Pod wodzą Kanervy Finowie rozegrali już 86 meczów, gdzie bilans rozkłada się bardzo równo 36-14-36. Jego korzystny wydźwięk wynika m.in. z powołania Ligi Narodów, gdzie dobrzy grają z dobrymi, średni ze średnimi, a słabi ze słabymi. Największe osiągnięcia Finów z Kanervą to pokonanie Irlandii Północnej 4:1, Słowenii i Czarnogóry po 2:0, sensacyjna wygrana z Danią na Euro (mecz zapamiętany ze względu na atak serca Christiana Eriksena) czy wygrana w towarzyskim meczu z Francją 2:0, gdzie w składzie rywali była większość gwiazd sięgających po mistrzostwo świata. W obecnej edycji Ligi Narodów zdobyli w końcu pierwszą bramkę przegrywając u siebie z Irlandią 1:2 (trafienie napastnika Venezii Joela Pohjanpalo). Wcześniej podopieczni trenera Markku Kanervy (pracuje już osiem lat) ulegli Anglikom na Wembley 0:2 i Grekom w Atenach 0:3. Jedyne korzystne akcenty roku to wygrana w towarzyskim starciu z Estonią 2:1 i remis ze Szkotami 2:2. Przypomnijmy, że Finowie brali udział w barażach o Euro, ale już w pierwszej fazie ulegli Walii 1:4.
Mój typ: Tu nie ma co gdybać, bo jeśli Anglicy nie wygrają tego meczu, w dodatku pewnie, wydarzy się w światowym futbolu coś na kształt przewrotu kopernikańskiego. Choć piłka nożna to gra błędów, niespodzianki lub sensacje się zdarzają, to nie w niedzielę, nie w takiej parze. Łowcy meczów z licznymi golami, przygotujcie się, padnie ich wiele! Anglicy zwyciężą różnicą przynajmniej trzech bramek.
Przypuszczalny skład Finlandii: Hradecky - Stahl, Hoskonen, Ivanov, Uronen - Schuller, Peltola - Lod, Kamara, Antman – Pukki.
Przypuszczalny skład Anglii: Pickford - Walker, Guehi, Colwill, Lewis - Rice, Gallagher - Palmer, Bellingham, Gordon – Watkins.