Piękny finał w Pradze. Jest w nim wiele historii
Mimo międzynarodowych sukcesów Milanu, Interu czy Juventusu, to Fiorentina była pierwszym włoskim zdobywcą trofeum w Europie. Przechadzając się uliczkami Florencji trudno znaleźć odwołania się do tej pięknej historii w Pucharze Zdobywców Pucharów, nie ma też śladów wielkiego święta, które dziś czeka kibiców Violi w Pradze w finale Ligi Konferencji przeciwko West Ham United.
Piszę tę zapowiedź siedząc przed katedrą florencką. Nie ma jeszcze dzikich tłumów jak w okresie letnim, ale turystów jest wystarczająco wielu, by czynić to miasto mocno kosmopolitycznym aniżeli tylko zanurzonym w dziedzictwie rdzennych mieszkańców. Kiedyś była to stolica Włoch, nim pod koniec XIX wieku przeniesiono ją do Rzymu. Dziś, choć na chwilę, jeszcze nim Inter rzuci się w Stambule, by wyszarpać Ligę Mistrzów z rąk faworyzowanego Manchesteru City, Florencja stanie się piłkarską stolicą Europy. A jeśli nie Florencja, to Londyn, bo przecież West Ham United również ma swoje rozbuchane przez długie oczekiwania aspiracje. Więc teraz przyszedł czas na krótką lekcję historii, bo chyba mało kto wie, że nie Milan, Inter czy Juventus był pierwszym włoskim triumfatorem w Europie, a właśnie Fiorentina, która w 1961 roku wygrała premierową edycję nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów. Grała także w finale kolejnego sezonu, ale przegrała w dwumeczu z Atletico Madryt. Mało tego, Fiorentina jest pierwszym klubem Serie A, który dotarł do finału Pucharu Europy w 1957 roku (0:2 z Realem Madryt). Fiorentinę ostatni raz można było zobaczyć w europejskim, kiedy Juventus pokonał ją w finale Pucharu UEFA w 1990 roku. West Ham United także wygrywał PZP w 1965 roku. A później w gablocie z trofeami była pustka. Mamy więc dwie wygłodniałe sukcesu drużyny, które zagrają bez kompleksów, otwarcie, z nastawieniem na ofensywny futbol.
Wracając do Florencji, gdzie akurat jestem, tutejsze media mocno akcentują wyjątkowość tego miejsca, która to wyjątkowość mogłaby przełożyć się na losy dzisiejszego finału Pucharu Konferencji. Wśród licznych, nie tylko piłkarskich artykułów jest odwołanie się do znanej pisarki Oriany Fallacci, która ukuła maksymę „Mówię Florencja, myślę Florencja, czuję Florencja”. - Jeśli za granicą pytają mnie, z jakiego kraju pochodzę, odpowiadam: z Florencji, a nie z Włoch. Ponieważ to nie jest to samo – miała powiedzieć Fallacci. I podobnie jest z piłką nożną. Ta w stolicy Toskanii jest nieco inna od reszty Włoch. Chodzi tak o sposób gry, jak i o budowę klubu, jego nastawienie. Fiorentina zawsze stała w opozycji do wszystkich, a napięcie sięgnęło zenitu, kiedy do Juventusu wbrew jego woli został wytransferowany Roberto Baggio. Pisze się, że Florencja stanęła wtedy w ogniu, zupełnie jak Barcelona, kiedy odchodził z niej do Realu Madryt Luis Figo. Bo trzeba wiedzieć, że w Violi grały wielkie gwiazdy światowej piłki jak Daniel Passarella, Rui Costa, Gabriel Batistuta, Luca Toni, Adrian Mutu czy Stefan Effenberg. Dziś takich nazwisk nie ma, ale są całkiem intrygujący zawodnicy jak Nico Gonzalez, Luka Jović (w tym sezonie w Lidze Europy i Lidze Konferencji strzelił 16 bramek w 1550 minut), czy rewelacyjny podczas mundialu Marokańczyk Sofyan Amrabat, którego chce pół piłkarskiej Europy z Barceloną włącznie. To także Brazylijczyk Arthur Cabral, który rywalizuje o miejsce w ataku z Joviciem.
Jeśli ktokolwiek jest dziś na „musiku” to trener West Ham United David Moyes. Po 58 latach wyczekiwania władze londyńskiego klubu chcą trofeum i basta. Tym bardziej że w zeszłym roku Młoty były bliskie awansu do finału Ligi Europy, ale przegrały w półfinale z późniejszym triumfatorem Eintrachtem Frankfurt. Nie po to dokonywano inwestycji transferowych na poziomie 190 mln euro, by zadowolić się 14. Miejscem w rozgrywkach Premier League, walcząc przez długi czas o utrzymanie. Moyes musi wygrać dziś w Pradze, jeśli chce zachować posadę. Szykuje się także spora strata w samym zespole, bo kapitan Declan Rice ma sporo ciekawych opcji nie tylko z Wysp. West Ham w dzisiejszym finale zagra bez swojego kluczowego napastnika - Gianluca Scamacca pauzuje z powodu kontuzji kolana.
A Fiorentina? Chyba jest w formie, wygrywając osiem i remisując cztery z 14 meczów ligowych od marca, co daje jej najlepszy wynik w Serie A. Obok wspomnianych już graczy warto dziś zwrócić uwagę na Cristiano Biraghiego, lewego obrońcę, kapitana, który jest niezwykle ofensywnie usposobiony i we wszystkich rozgrywkach zebrał aż 11 asyst. To oczywiście reprezentant Włoch.
Snując prognozę można mieć w głowie niezły misz-masz. Fiorentina ma najlepszy atak w Lidze Konferencji, strzelała co najmniej trzy gole w ostatnich sześciu meczach wyjazdowych w europejskich pucharach. Za to West Ham United jest niepokonany w tym sezonie w całych rozgrywkach. Patrząc jednak na formę z ostatnich tygodni, stawiam na Włochów. Mój typ: 1:3.
Przypuszczalny skład Fiorentiny: Terracciano – Dodo, Milenković, Igor, Biraghi – Bonaventura, Amrabat – Ikone, Castrovilli, Gonzalez – Jović.
Przypuszczalny skład West Ham United: Areola – Kehrer, Zouma, Aguerd, Creswell – Soucek, Rice – Bowen, Paqueta, Benrahma – Antonio.
Z Florencji Przemysław Iwańczyk