Lille – Real Madryt. Królewscy, darujcie nam życie!
Wizyta zwycięzcy Ligi Mistrzów w Lille zbiega się z wielkimi kłopotami kadrowymi gospodarzy. Czy znów faworyt rozniesie drużynę niżej notowaną? Czwarty zespół Ligue1 poprzedniego sezonu może znaleźć się w środę w potężnych tarapatach.
Wtorkowe starcia znów przyniosły grad goli, który daje potężną średnią 3,5 na mecz. To akurat może tylko cieszyć, bo kibice uwielbiają tak widowiskowe rywalizacje. Gorzej, że spotkania Ligi Mistrzów w tym sezonie są jednostronne na korzyść faworytów. Tak jak w inauguracyjnej kolejce Bayern Monachium rozniósł Dinamo Zagrzeb 9:2, tak teraz Borussia Dortmund zlała Celtic Glasgow 7:1, Barcelona rozbiła Young Boys Berno pięcioma golami, w ciut mniejszym stopniu Manchester City i Inter Mediolan wybiły futbol z głowy niżej notowanym przeciwnikom. Z 27 rozegranych dotąd spotkań tylko jedno zakończyło się niespodziewanym wynikiem, kiedy Katalończycy z Robertem Lewandowskim ulegli Monaco 1:2.
Wnioski te nie są dobre dla innych zespołów, którym przyjdzie mierzyć się z tuzami. Drżenie nóg będzie pewnie dotykać wielu, z uczuciem tym zmierzy się choćby Lille, który podejmuje Real Madryt. Nawet jeśli Królewscy nie jadą jeszcze na najwyższym biegu, to różnica potencjałów jest dotkliwa dla gospodarzy. Nie kwestią jest kto wygra, ale jak wieloma golami przewagi zrobią to podopieczni Carlo Ancelottiego. Zaraz pochylimy się nad składem Realu, być może nawet eksperymentami, na które może zdobyć się Carletto, ale żeby jeszcze uwypuklić te różnicę, musimy wspomnięc o wielkich kłopotach Lille.
Czwarta drużyna poprzedniego sezonu w Ligue1, obecnie zajmująca piąte miejsce, na środowe spotkanie największą wyrwę ma w środku pola, gdzie dostępny jest tylko kapitan Benjamin Andre. Doszło do tego, ponieważ kolejnym nieobecnym został Ethana Mbappe, co powoduje, że nie zobaczymy bratobójczego starcia. To nie koniec, bo dwa tygodnie temu w pierwszej kolejce, kiedy Lille grało na wyjeździe ze Sportingiem Lizbona (porażka 0:2), dwiema żółtymi kartkami ukarany został Angel Gomes. Myślicie Państwo, że to koniec absencji? Nic z tych rzeczy. Z powodu poważnych urazów już wcześniej wypadli Hakon Haraldsson, Ngal'ayel Mukau i Nabil Bentaleb. Andre Gomes z kolei nie został w ogóle zgłoszony do europejskich rozgrywek.
Nieobecność jednych jest szansą dla innych, z tym że w tej sytuacji sprawy zdają się mocno komplikować. I tak trener Bruno Genesio musi postawić na ledwie 17-letniego Ayyouba Bouaddiego, który akurat w dniu meczu z Realem świętuje ostatnie urodziny przed pełnoletnością.
Wygląda na to, że Lille liczy się z pewną niemal porażką, zrobi jednak wszystko, by nie zaznać kompromitacji, co pozwoli we względnym spokoju przygotować się do rywalizacji ligowej z Tuluzą. W poprzedniej kolejce podopieczni Genesio wygrali z Le Havre 3:0, co pozwoliło im przeskoczyć aż o cztery miejsca w tabeli aż z dziewiątej pozycji. Przypomnijmy, że Lille musiał doczołgać się do fazy ligowej Champions League dwie rundy kwalifikacji, uporał się z Fenerbahce Stambuł i Slavią Praga. W całym sezonie bilans Francuzów wynosi 5-2-4, w perspektywie ligomistrzowych bojów nie tylko z Realem, ale także z Atletico Madryt, Juventusem czy Liverpoolem, trudny on będzie do poprawienia.
Kibice Lille wyraźnie załamują ręce, ale nie robi tego trener Genesio, który z lubością wspomina rok 2018 i sensacyjny triumf prowadzonego wówczas przez niego Olympique Lyon nad Manchesterem City. Mało tego, ten ważny triumf miał miejsce na boisku faworyta, więc tym większe było to osiągnięcie. Pokonanie Pepa Guardioli dodaje odwagi, pokonać Ancelottiego – to byłoby coś! Przypomnijmy, że w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, które przypomnieliśmy wyżej, Lille pobiło zespół ze Stambułu prowadzony przez Jose Mourinho.
Przejdźmy jednak do Realu i jego przygotowania personalnego do tego spotkania. Nie dojdzie do konfrontacji braci Mbappe przede wszystkim z powodu Kyliana, który jest kontuzjowany. Podobno lekko, co podkreślał na konferencji prasowej Ancelotti, ale przecież nikt nie będzie ryzykował jego zdrowia dla meczu, który powinien sam się wygrać. Pierwsze diagnozy mówił nawet o trzytygodniowej przerwie asa Realu, ale wygląda na to, że potrwa ta pauza wiele krócej. Francuz nie grał już w niedzielnych derbach z Atletico (1:1), więc skład ofensywy będzie taki sam. Zmienią się jednak inne formacje, także bramkarz, bo Thibaut Courtois nabawił się urazu mięśnia. Oczywiście kontuzjowany od kilku miesięcy jest David Alaba, leczą się również Brahim Diaz i Dani Ceballos, w lidze na ławce siedział już Eduardo Camavinga, co oznacza, że dziś jest już do pełnej dyspozycji.
Królewscy w tym sezonie jeszcze nie przegrali meczu, ale już trzykrotnie w lidze stracili punkty po remisach 1:1 z Mallorką, Las Palmas i teraz Atletico. W pierwszej kolejce Ligi Mistrzów obrońcy trofeum pokonać VfB Stuttgart 3:1.
Mój typ: Wiadomo, że to tylko sport, ale Lille – chcąc uniknąć kompromitacji – powinien mocno zaryglować drzwi do bramki. Może być ostro i boleśnie. Wygrają goście, strzelą co najmniej trzy gole.
Przypuszczalny skład Lille: Chevalier - Santos, Diakite, Alexsandro, Gudmundsson - Andre, Bouaddi, Cabella - Zhegrova, David, Sahraoui.
Przypuszczalny skład Realu: Łunin - Carvajal, Militao, Rudiger, Mendy - Valverde, Camavinga, Tchouameni – Bellingham - Rodrygo, Vinicius.