Czas
Kursy
1.01
1000

Manchester United - Arsenal. Kiedyś to były czasy…

12.05.2024 17:30,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Pamiętacie czasy, kiedy wojny o mistrzostwo Anglii toczyły się między północnym Londynem a Manchesterem i to czerwoną jego częścią? Trzeba było lat, by Arsenal wrócił do należnej mu tradycji batalii o trofea, Czerwone Diabły mogą tego czasu potrzebować dużo więcej.

Kiedy mówimy o wyspiarskim duopolu, myślimy o tym, co przez lata fundowali nam Pep Guardiola i Jurgen Klopp prowadząc odpowiednio Manchester City i Liverpool. Starsi i bardziej tradycyjni kibice powiedzą, że lata starć na poziomie trenerskim, które przeszły do historii angielskiej piłki, to konfrontacje Alexa Fergusona i Arsene Wengera. Przełom wieków to ich czas i aż cztery sezony z rzędu, kiedy rezerwowali oni sobie pierwsze dwa miejsca w tabeli Premier League. Była to jeszcze epoka, kiedy w futbol w Anglii nie inwestowali ani oligarchowie (Chelsea), ani szejkowie (City, Newcastle), ani inni bogaci wujkowie z USA. Słowem romantyzm, do którego zawsze będziemy wracać, mówiąc o najpiękniejszym okresie w dziejach futbolu.

Wracamy jednak do rzeczywistości i niedzielnego meczu Manchesteru United z Arsenalem, przy czym rzeczywistość ta jest zdecydowanie łaskawsza dla Kanionierów. Podopieczni Mikela Artety znów są w czubie rozgrywek, drugi rok z rzędu walczą o mistrzostwo, chociaż wiele wskazuje na to, że znów obejdą się smakiem, bo tytuł zgarnie Manchester City. Liverpool wypisał się z tej walki o mistrzostwo kilka tygodni temu, Arsenal – czekający na mistrzostwo równo dwie dekady – mimo czterech kolejnych wygranych pokpił nieco sprawę przegrywając z Aston Villą, więc pozostaje tylko czekać, by gdzieś po drodze potknął się zespół Guardioli. Sam Arsenal musi przy tym wygrywać, oprócz niedzielnego, wyjazdowego starcia z Manchesterem United czeka go jeszcze bój z Evertonem.

Wicemistrzostwo Kanonierzy mają praktycznie w kieszeni. Jeśli będą podsumowywać sezon, z pewnością znów zapiszą go na plus mimo braku tytułu. Trener Arteta znów pokazał, że jest dobrym szkoleniowcem, a kilku jego piłkarzy zanotowało skok, który wprowadził ich do grona osobowości europejskiej piłki. Wprawdzie Martin Odegaard od zawsze miał papiery na duże granie, ale właśnie w Londynie wszedł na poziom, który pozwala stwierdzić, że skutecznie realizuje swój potencjał. Możemy tak mówić również o pozostałych, choćby Bukayo Saka na lata stał się piłkarzem, o którym będzie się w mówić w kategorii nadziei całej angielskiej piłki. Nie zapominajmy wreszcie o Jakubie Kiwiorze, choć tu możemy mieć poczucie niewielkiego rozczarowania, bo przecież wierzyliśmy, że na długie sezony nie odda miejsca na lewej obronie, tymczasem stracił je w najmniej oczekiwanym momencie na rzecz Japończyka Takehiro Tomiyasu.

Kibic Arsenalu nie ma co narzekać, w przeciwieństwie do fanów Manchesteru United, którzy rokrocznie przezywają srogi zawód. Kiedy już wydaje się, że zespół przejmuje menedżer zdolny zagwarantować jakąś sensowną ciągłość, okazuje się wkrótce, że to wielka pomyłka, a potencjał graczy kosztujących krocie zostaje bezpowrotnie zmarnowany. W miarę przyzwoicie było jeszcze za czasów Jose Mourinho, ale później już tylko równia pochyła, mimo że nadzieją był i Ole Gunnar Solskjaer, i Ralf Rangnick, i Erik ten Hag. W przypadku tego ostatniego formuła się właśnie wyczerpuje, mamy do czynienia ze zjazdem po równi pochyłej, ósme obecnie miejsce, na którym Czerwone Diabły mogą skończyć rozgrywki, to najgorszy wynik od – uwaga – 35 (!) lat. Brytyjskie media wskazują na jeszcze jedną prawidłowość, która dotyczy teraz klubu z Manchesteru. Otóż jest on w stanie wciągnąć w przeciętność nie tylko całkiem niezłych trenerów, ale także piłkarzy, którzy nie gwarantują oczekiwanych wyników i nie rozwijają zawodników, by ci byli później bohaterami gigantycznych transferów. To klub z Old Trafford wydaje się być dla nich stacją docelową, z której trudno wyjechać w jakąś sensowną podróż. Weźmy tylko przykłady Andre Onany, Donny van de Beeka czy Jadona Sancho. Ten drugi miast rozwinąć się na miarę Jude Bellinghama, musiał wrócić do Borussi Dortmund, by tam odbudowywać swoją dyspozycję. Także zakupy Manchesteru nie mają większego sensu, wydawane są na nie krocie, a najczęściej trafiają do klubu gracze starsi, z których trudno wyciągnąć wiele.

Przechodząc do samego meczu. Zdecydowanym faworytem są goście, kursy bukmacherów Fortuny na to spotkanie wyglądają następująco: 6,80 – 5,50 – 1,38. Najlepszym miesiącem tego roku był dla podopiecznych ten Haga luty, drużyna wygrała wówczas cztery mecze z rzędu. Później było już tylko gorzej, marzec i kwiecień to dwie ligowe porażki i trzy remisy, trudno zatem dziwić się tak odległej lokacie MU. Gwoździem do trumny, w której złożony został dobry wizerunek podopiecznych ten Haga, była poniedziałkowa porażka z Crystal Palace aż 0:4. Jedynym pocieszeniem wobec fatalnego sezonu w lidze pozostaje udział zespołu w finale Pucharu Anglii, 25 maja na Wembley w walce o trofeum dojdzie do derbów Manchesteru, gdzie tym z czerwonej strony miasta nie daje się jednak większych szans na powodzenie.

Jak to wcześniej bywało. Arsenal to najczęstszy rywal na Wyspach dla Manchesteru United. W 189 dotychczasowych spotkaniach 80 razy wygrywały Czerwone Działby, 42 razy był remis, a 67 razy zwyciężał zespół z Londynu. Od pięciu spotkań oba zespoły nie dzieliły się punktami, co zwiastować może, że i tym razem nie zobaczymy remisu. Ostatnie dwa spotkania na Old Trafford wygrywali gospodarze, przegrana u siebie z listopada 2020 roku była jednym z nielicznych ich potknięć u siebie, pierwszym w lidze od 2006 roku.

Manchester United kadrowo. Po feralnym meczu z Crystal Palace wracają do podstawowej jedenastki Scott McTominay, który zastąpi Christiana Eriksena, formacja środkowa jest zresztą miejscem, w którym dojdzie do większej liczby roszad, bo za Masona Mounta spodziewany jest powrót Bruno Fernandesa, a za Antony’ego – Marcusa Rashforda. Cała trójka powracających graczy miała mniejsze lub większe urazy. Nie wykurował się jedynie Lisandro Martinez. Na Wyspach zastanawiano się również, czy z powodów czysto sportowych nie powinien zejść na ławkę Casemiro, ale uznano, że nie ma wobec niego wartościowej alternatywy.

Arsenal kadrowo. Choć narzekają na drobne urazy Tomiyasu i Saka, trener Arteta ma do dyspozycji absolutnie wszystkich graczy, wrócił nawet po kontuzji kolana Jurrien Timber, ale nie jest jeszcze gotowy na wyzwania od pierwszej minuty. W jedenastce nie powinno więc dość do żadnej zmiany w porównaniu z ostatnim meczem ligowym przeciwko Bournemouth.

Mój typ: 0:2. Walczący jeszcze o mistrzostwo Arsenal, a będzie z pewnością zdeterminowany do końca, z wielką werwą, ale i wielkimi możliwościami bije obecnie na głowę MU. Zapowiadana zmiana trenera, przymiarki następców nie służą z pewnością Czerwonym Diabłom. Z ich perspektywy najlepiej, by sezon się już skończył, no chyba że jakimś cudem sięgną po FA Cup.