Czas
Kursy
1.01
1000

Nottingam – Liverpool. Czerwony alarm w The Reds

14.01.2025 21:00,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Jeszcze niedawno traktowani jako zespół za słaby Premier League, a za mocny na Championship. Teraz Nottingham wojuje w czołowej trójce najsilniejszej ligi świata, którego we wtorek przeegzaminuje prowadzący w tabeli Liverpool. Już raz, i to na Anfield, taki egzamin skończył się niepowodzeniem faworyta.

Było to dokładnie 14 września i jak dotąd to jedna z dwóch przegranych, jakich zaznał Liverpool w tym sezonie. Drugą była wpadka z Tottenhamem w półfinale Pucharu Ligi Angielskiej, z tym że 0:1 w Londynie będzie można jeszcze odrobić w rewanżu. I o ile przegraną z Kogutami można jakoś zrelatywizować, tak przegrana z Nottingham, które po trzech latach od powrotu do Premier League dopiero nie drży o spadek, była wydarzeniem wręcz sensacyjnym. Wprawdzie znamy wszyscy historię europejskiego futbolu, wiemy, że na przełomie lat 70. i 80. obecną Ligę Mistrzów aż sześciokrotnie z rzędu wygrywały angielskie zespoły, ale mało kto pamięta, że obok Liverpoolu rządziły wtedy na kontynencie Aston Villa i właśnie Forest, którego bramki strzegł legendarny Peter Shilton, a trenerem był Brian Clough, szkoleniowiec pracujący w tym klubie przez ponad 18 lat, co daje mu miejsce w czołowej piątce najdłuższych stażów szkoleniowych w ligach TOP5. Co ciekawe, na Wyspach Nottingham triumfował tylko raz – w 1978 roku, drugi występ w pucharach i obrona tytułu została przyznana im niejako z przywileju. Ostatni realny sukces Forest to finał Pucharu Anglii w 1991 roku, później było już tylko gorzej.

Co lub kto stoi za tą zmianą na lepsze? Ludzie, to oczywiste, ale w piłce nożnej to najczęściej trener. Pod koniec grudnia minął rok od zatrudnienia portugalskiego fachowca, którym jest Nuno Espirito Santo, który z takim samym mozołem i sukcesami zbudował kilka lat temu markę Wolverhampton. Zabawił tam cztery lata, później nie poszło mu w Tottenhamie, ale widać wyraźnie, że to szkoleniowiec stworzony wręcz do mniejszych ośrodków, gdzie presja jest zdecydowanie mniejsza. I tak oto pcha ten wózek z całkiem przyjemnym bilansem 19-10-17, co daje średnią 1,46 punktu na mecz. Jak na możliwości Forest to średnia okazała. Trzeba też przyznać, że działacze nie poskąpili grosza na transfery, latem wydano ponad 100 mln euro, sam pozyskany z Newcastle Elliot Anderson kosztował ponad 40 mln. Jako środkowy pomocnik spłaca się asystami, ma ich pięć, choć oczekiwania wobec niego są dużo większe. Nie jest też żadnym odkryciem, że Espirito Santo sięga po swoich rodaków lub innych graczy portugalskojęzycznych, w głównej mierze Brazylijczyków. Tak robił w Wolverhampton, nie stroni od tego również w Forest.

Cóż, nie liczy się sposób, liczą się rezultaty, a te wybitnie przemawiają za tą koncepcją, nie do końca chyba rozeznaną ze strony rywali. Nottingham zanotował ostatnio serię siedmiu zwycięstw, z czego sześć przypadło na Premier League (w tym z Manchesterem United i Tottenhamem), a jedno na FA Cup, w którym Forest osiągnęli już czwartą rundę (zmierzy się z Exeter City). Bolesnym było z pewnością dla nich odpadnięcie z Pucharu Ligi Angielskiej z Newcastle, ale pocieszeniem jest to, że nastąpiło to po konkursie rzutów karnych. Prawda jest taka, że pięciopunktowa przewaga nad zespołami spoza czwórki daje Forest spory komfort. Daje też nadzieję i czas, by przygotować się do europejskich pucharów, bo te zdarzą się niemal na pewno (o ile nie zdarzy się jakaś katastrofa). Dlatego taki test, jak ten wtorkowy z Liverpoolem jest bardzo ważny. Po pierwsze, da odpowiedź, w którym miejscu są zawodnicy Espirito Santo, po drugie, nie stoją oni wcale na straconej pozycji, biorąc pod uwagę pierwszy mecz. Jak doszło do porażki Liverpoolu wówczas? Była to czwarta kolejka, drużyny jeszcze nie potwierdziły swoich możliwości, gola na wagę trzech punktów zdobył Callum Hudson-Odoi z asysty Anthony’ego Elangi. Jeszcze wtedy nie dał o sobie znać snajperski zmysł Chrisa Wooda, który obecnie jest najlepszym strzelcem (12 trafień), w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych zaliczył dwa gole i asystę. A skoro jesteśmy już przy personaliach Nottingham, dodajmy, że po powrocie Danilo (kontuzja kostki) szkoleniowiec ma do dyspozycji wszystkich piłkarzy poza Ibrahimem Sangare.

Liverpool? O nim pod wodzą Arne Slota powiedzieliśmy niemal wszystko. Są liderem, mają wymarzoną już teraz drogę do mistrzostwa po tym, jak rozsypał się projekt Manchesteru City. Rozsypał sportowo. Nawet jeśli podopieczni Pepa Guardioli wrócą na właściwe tory, trudno im będzie odrobić tak dotkliwe straty punktowe. W The Reds nie zagrają we wtorek pauzujący za kartki Darwin Nunez, kontuzjowany jest Joe Gomez. Pozostali są w pełni sił, więc traktując wyprawę do Nottingham jako mecz na szczycie, Slot postawi z pewnością na najlepszą możliwą ekipę. Dodajmy, że w ostatniej kolejce Liverpool zremisował z Manchesterem United 2:2, później uległ Tottenhamowi w EFL Cup i wygrał w FA Cup z Accrington aż 4:0, co było zresztą do przewidzenia.

We wtorek szykuje się kolejna impreza z udziałem Forest. Jeśli wytrzymają pierwszą połowę, jeśli nie dadzą się „skaleczyć” mocnemu do granic atakowi Liverpoolu, mogą doprowadzić do kolejnej niespodzianki.

Mój typ: 2:2.

Przypuszczalny skład Nottingham: Sels - Aina, Milenković, Murillo, Williams - Anderson, Dominguez - Elanga, Gibbs-White, Hudson-Odoi – Wood.

Przypuszczalny skład Liverpoolu: Alisson - Alexander-Arnold, Konate, Van Dijk, Robertson - Mac Allister, Gravenberch - Salah, Jones, Gakpo – Diaz.