Real Madryt – Real Sociedad. Tajny plan Basków
U Królewskich to oczywiste – chcą sięgać po każde trofeum, po które zaczynają marsz. U Basków to niebywała szansa – uratować sezon awansem do finału Pucharu Króla. Czy Real Sociedad rzeczywiście ma w sobie tyle możliwości i determinacji, by wygrać z wielkim futbolowego świata na Bernabeu?
Większość kibiców już zapisała w kalendarzach datę 26 kwietnia, kiedy to odbędzie się finał 123. edycji Copa del Rey. Co bardziej wyrywni wpisali już uczestników tego meczu, uważając, że nie ma innej możliwości niż kolejne El Clasico między Królewskimi a Barceloną. Tymczasem nie jest to aż tak oczywiste, biorąc pod uwagę, że półfinały przebiegają w systemie mecz i rewanż. Nie jest to tak oczywiste również dlatego, że w pierwszym spotkaniu między Katalończykami a Atletico Madryt padł remis 4:4. W drugiej parze, której rewanż właśnie zapowiadamy, podopieczni Carlo Ancelottiego wygrali na wyjeździe z Sociedad 1:0 po golu Endricka. Czy jednak można uznać tę rywalizację za rozstrzygniętą, a wtorkowe 90 minut będzie formalnością? Nie bardzo, bo Baskowie mają plan, by uratować kiepski dla nich sezon.
W tabeli LaLiga najciekawsze jest oczywiście to, co na szczycie, gdzie w walce o trofeum zostali dwaj najwięksi giganci, gdzie Barcelona ma trzy punkty przewagi nad Królewskimi. Spoglądając do środka tabeli widzimy, że Sociedad jest dopiero na 10. miejscu, co nijak ma się do aspiracji klubu, jakości piłkarzy, którzy potwierdzają swoją klasę powołaniami do reprezentacji. Skoro już przy tym temacie jesteśmy, to wyłuszczmy, że chodzi o takich graczy jak bramkarz Alex Remiro, defensywnego pomocnika Martina Zubimendiego i napastnika Mikela Oyarzabala. Dla podkreślenia tego faktu dodajmy, że Real Madryt ma tylko jednego kadrowicza, którym jest Raul Asencio, ale wynika to z kosmopolitycznej filozofii jednego z największych klubów na świecie, a nie braku jakości poszczególnych piłkarzy.
Wracając do tematu, mimo porażki w pierwszym spotkaniu Socidad chce sprawić sensację, ale trener Imanol Alguacil nie mówi według jakiego scenariusza realizacja tego przedsięwzięcia będzie przebiegać. Na pewno czynnikiem motywującym są wydarzenia z 2020 roku, kiedy po raz drugi w historii Baskowie sięgnęli po to trofeum wygrywając w finale z… Baskami, Athletic Bilbao 1:0. Gola zdobył wówczas z karnego Oyarzabal, w bramce stał Merino, w pomocy szalał Zubimendi, a trenerem był Alguacil. To pokazuje jak niewielka jest fluktuacja w składzie Sociedad, jak mocno zakorzenione są w klub niektóre postaci. Żeby jeszcze podsycić dzisiejszą rywalizację i determinację gości, dodajmy, że finał sprzed pięciu lat miał miejsce na stadionie olimpijskim w Sevilli, który będzie gościł także obecnych finalistów.
W LaLiga Królewscy grali w sobotę z Leganes i wygrali ledwie 3:2 po dwóch golach Kyliana Mbappe i jednym trafieniu Jude’a Bellinghama. Wcześniej goście prowadzili 2:1, więc był to udany comeback. To tylko pokazuje, że wobec licznych celów (m.in. Ligi Mistrzów) Królewscy mogą mieć kłopoty. Przecież o ich stracie do Barcelony nie decydują pojedynki z wielkimi, ale straty punktowe z Realem Betisem (1:2), Osasuną (1:1) czy jeszcze wcześniej z Espanyolem (0:1). Sociedad w ostatnim spotkaniu ligowym pokonał Real Valladolid 2:1 po trafieniach Oyarzabala i Sergio Gomeza. W Lidze Europy podopieczni Alguacila odpadli w 1/8 finału po konfrontacji z Manchesterem United, więc chcą ratować sezon właśnie Pucharem Króla, bo w lidze są niżej niż w środku.
Wśród gospodarzy nie zobaczymy pięciu kontuzjowanych zawodników. Są to: Thibaut Courtois (on i tak nie grał w rozgrywkach Pucharu Króla), Dani Ceballos, Ferland Mendy, Eder Militao i Dani Carvajal. Liczbowo dokładnie taka sama sytuacja jest po drugiej stronie. W Sociedad nie wystąpią Jon Pacheco, Brais Mendez, Arsen Zakharyan, Sheraldo Becker i Alvaro Odrizola.
Przypuszczalny skład Realu M.: Łunin – Vazquez, Asencio, Rudiger, Fran Garcia – Valverde, Bellingham, Tochuameni – Endrick, Mbappe, Vinicius.
Przypuszczalny skład Realu S.: Remiro – Aramburu, Zubeldia, Aguerd, Aihen – Sucić, Zubimendi, Pablo Marin – Kubo, Oyarzabal, Sergio Gomez.