Czas
Kursy
1.01
1000

Tottenham – Arsenal. Na północy Londynu bez zmian

15.09.2024 15:00,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Może i Arsenal częściej mierzył się z Liverpoolem, Manchesterem United i Evertonem, ale to konfrontacje z Tottenhamem są jednym z najważniejszych wydarzeń każdego sezonu i tradycją osadzoną głęboko w historii. Mimowolnym bohaterem niedzielnego święta, jakim będą kolejne derby północnego Londynu, staje się Mikel Arteta, który już po niespełna pięciu latach pracy z Kanonierami wpisuje się do annałów jako jeden z najskuteczniejszych szkoleniowców.

Zacznijmy więc od statystyki. Nie licząc szkoleniowców tymczasowych, od momentu powstania Premier League najlepszym szkoleniowcem był – i tu nie ma żadnego zaskoczenia – Arsene Wenger, który prowadził Arsenal w ponad 800 meczach. Wykręcił średnią 1,96 punktu na mecz, co jest wynikiem co najmniej świetnym, biorąc pod uwagę, że kadencja ta trwała aż 22 lata. Arteta aż takiego stażu nie ma, ale jest obecnie trzecim najdłużej pracującym trenerem w Premier League, za trzy miesiące stuknie mu pięć lat w Arsenalu. Rekordzistą jest oczywiście Pep Guardiola, którego misja w Manchesterze City trwa już ponad osiem lat. Drugie miejsce pod tym względem zajmuje Thomas Frank z Brentfordu. Ale nie o długość pracy tutaj chodzi, a o skuteczność i hiszpański szkoleniowiec zrównał się właśnie średnią do osiągnięcia Wengera. Na razie w 175 meczach.

Postęp pod wodzą tego szkoleniowca jest wręcz skokowy – wyciągnął zespół z ósmego miejsca, bo na chwilę Arsenal stał się średniakiem, najpierw na piątek, a teraz dwukrotnie na drugie miejsce, przy czym raz omal nie skończyło się to mistrzostwem, wyszarpanym ostatecznie przez Manchester City. Jeśli jest rysa na tym rozdziale historii Kanonierów, to jest nią zaledwie jedyne trofeum, po które sięgnął Arteta z zespołem – Puchar Anglii w pierwszym sezonie pracy.

O takiej stabilizacji ze szkoleniowcami w Tottenhamie mogą tylko pomarzyć. Odkąd rozstał się z zespołem Mauricio Pochettino, a piastował funkcję ponad pięć lat, nastąpiło po nim siedmiu szkoleniowców i żaden nie prowadził Kogutów więcej niż w 86 meczach, bo na tylu zatrzymał się Jose Mourinho. To jasna odpowiedź, dlaczego Tottenham z argentyńskim szkoleniowcem dotarł aż do finału Ligi Mistrzów (2019 rok), a później nie wyściubił nosa poza 1/8 finału. Teraz grać będzie jedynie w Lidze Europy, a sezon ligowy również rozpoczął się ze zmiennym szczęściem – remis z Leicester, wysoka wygrana z Evertonem i porażka z Newcastle. Wszystko to z udziałem nowych zawodników – doświadczonego Dominika Solanke, którego wykup z Bornemouth kosztował aż 65 mln euro, ale także nastolatków, a chodzi o 19-letniego Wilsona Odoberta, który przyszedł z Burnley, pozyskanego z Djurgarden rok młodszego Lucasa Bergvalla i jego rówieśnika Archiego Graya, za którego zapłacono Leeds aż 42 mln euro. Widać więc wyraźną tendencję do odmłodzenia składu, zwłaszcza wobec licznych odejść starszych i doświadczonych graczy. Pytanie, czy trener Ange Postecoglou poradzi sobie z taką liczbą zmian, czy też Koguty będą traktować sezon jako przejściowy czekając aż młodzi nieco okrzepną. Eksperci od brytyjskiej piłki wskazują, że Tottenham jest dziś tu, gdzie Arsenal był kilka lat temu. O co chodzi? O odejście od kosztownych transferów, inwestycja w młodych i czekanie, kiedy zacznie to procentować. Statystycy wyliczyli, że w zeszłym sezonie Tottenham dał nastolatkom siedem minut gry, a w zaledwie trzech meczach w obecnych rozgrywkach razem zebrali już 201 minut.

To perspektywa gospodarzy, wróćmy jednak do Arsenalu. Kanonierzy czekają, aż zawodnicy pozyskani w poprzednich okienkach zaczną dojrzewać i tu wątki zaczynają nam się pięknie łączyć. Przypomnijmy, że np. w 2021 roku sprowadzono Martina Odegaarda i Bena White’a, którzy dziś są kluczowymi piłkarzami. Niestety, w tym sezonie nie dotyczy to Jakuba Kiwiora, który wyraźnie obniżył loty, czego dowodem była reprezentacyjna dyspozycja naszego obrońcy. Lewy defensor nie dostał w tym sezonie szansy i nie zapowiada się, by uległo to zmianie w najbliższym czasie. Arteta właściwie polega na tych samych graczach, których miał do dyspozycji w poprzednim sezonie, nowi – tacy jak Mikel Merino (kontuzja barku), Riccardo Calafiori (uraz łydki) – dopiero czekają na pełnowymiarową szansę. Tylko bramkarz David Raya, ale on akurat wrócił po wypożyczeniu do Brentfordu, gra wszystko od deski do deski.

Arsenal już w czwartek zagra w Lidze Mistrzów z Atalantą Bergamo, a za tydzień w lidze czeka go hit z Manchesterem City. Konfrontacja derbowa staje się więc dla ludzi Artety możliwością wejścia na wysokie obroty. Zwycięstwa z Wolverhampton i Aston Villą oraz remis z Brighton jeszcze pełnej dyspozycji nie pokazały.

Jak wygląda sytuacja zdrowotna w obu ekipach? Tottenham w meczu z Newcastle wystąpił bez Dominika Solanke i Richarlisona, przy czym ten pierwszy powinien być w niedzielę dostępny. Z urazami zmagają się również Yves Bissouma i Micky van de Ven, ale zwłaszcza ten drugi powinien być dostępny. Kłopoty ma także Arsenal, za kartki zawieszony jest Declan Rice, jak pisaliśmy wyżej nieobecny jest Merino i Calafiori, a pełniący rolę kapitana Odegaard skręcił kostkę w meczu reprezentacji Norwegii. Znak zapytania należy postawić także przy innych - Gabriel Jesus narzeka na pachwinę, wykluczona jest ponoć gra Kierana Tierneya i Takehiro Tomiyasu. Zmian będzie więc bez liku.

Mój typ: Jeszcze przez wiele lat Tottenham nie wyrówna niekorzystnego bilansu derbowego (77-50-58 na korzyść Arsenalu). Na północy Londynu będzie więc bez zmian, zwłaszcza że Kanonierzy wygrali cztery ostatnie spotkania. Kursy na to spotkanie rozkładają się niemal równo (3,00 – 3,50 – 2,30), kłopoty kadrowe Arsenalu mogą być naprawdę znaczące. Czy jednak do tego stopnia, by przegrać? Nie. W meczu tym szykuje nam się remis. To chyba najbardziej prawdopodobny wynik.

Przypuszczalny skład Tottenhamu: Vicario - Porro, Romero, Van de Ven, Udogie - Sarr, Bentancur - Kulusevski, Maddison, Son – Solanke.

Przypuszczalny skład Arsenalu: Raya - White, Saliba, Gabriel, Timber - Havertz, Partey, Jorginho - Saka, Jesus, Martinelli.

```