Valencia - Barcelona. Lewy, prowadź wodzu!
Bardzo szybko, bo już w pierwszej kolejce, okaże się, jaki pomysł na Barcelonę ma trener Hansi Flick i jaką w niej rolę będzie odgrywał Robert Lewandowski. Rzadko zdarza się, byśmy mieli do czynienia z hitem już na starcie, a mecz na Mestalla takim niewątpliwie jest.
Zatrudnienie jednego z najbardziej utytułowanych trenerów ostatnich lat jeszcze nie załatwia sprawy. Barcelona wciąż ma swoje problemy, właściwie bez przerwy jest w fazie budowania swojego projektu, do którego dołączani są szalenie zdolni i perspektywiczni gracze, ale nie tak galaktyczni jak np. w Realu Madryt, gdzie tylko dokłada się poszczególne acz niezwykle ważne elementy (Kylian Mbappe, Edrick). Jak w takiej sytuacji odzyskać mistrzostwo Hiszpanii, czy jest to w ogóle możliwe i czy sam Flick w to nie wątpi, skoro na konferencji przed starciem z Valencią powiedział o ślepym zaufaniu w stosunku do władz katalońskiego klubu. Dodał przy tym, że wiedział, iż projekt nie będzie łatwy do poukładania, a kto czyta między wierszami, ten wie, że nie wszystko idzie po myśli Flicka. Chodzi przede wszystkim o wzmocnienia, a właściwie ich brak, bo do klubu ściągnięto tylko Daniego Olmo z RB Lipsk. Odejść było znacznie więcej i nawet jeśli to ludzie, którzy nie mieli pierwszoplanowych ról, per saldo jest gorzej niż w zeszłym sezonie.
Wiele wskazuje jednak, że Barcelona wciąż dysponuje siłą, która pozwoli poradzić sobie z tym klasycznym rywalem na wyjeździe. To także kwestia statystyki – kto chce, niech w nią wierzy – bo na dziesięć ostatnich trenerskich debiutów w Blaugranie mieliśmy siedem wygranych, dwa remisy i jedną porażkę. Przed sezonem Barca rozegrała aż pięć meczów, zaczynając od remisu z Manchesterem City 2:2 (w karnych 4:1), wygrywając z Realem Madryt 2:1 (rywal nie był w optymalnym składzie), remisując z Milanem 2:2 (w karnych 3:4), przegrywając na koniec z Monaco aż 0:3 w prestiżowym, corocznym Pucharze Joana Gampera.
Czy będzie to mecz Lewandowskiego? Być może, biorąc pod uwagę, że strzelił Valencii cztery gole w trzech ostatnich meczach. W Polaku i Flick, i cała Barcelona widzi lidera, który będzie zdobywał gole, prowadząc pozostałych kolegów do skutecznej rywalizacji z Realem. Zwłaszcza że kapitan reprezentacji Polski współpracuje z trenerem, którego zna od podszewki, z którym sięgali po długą listę zaszczytów z Bayernem Monachium. Początek sezonu to jeszcze nie będzie Barcelona jako dzieło skończone, tym bardziej że Flick nie wykorzysta dziś kilku naprawdę znaczących piłkarzy, którzy zmagają się z kontuzjami. Zabraknie Gaviego, Frenkie de Jonga, Ansu Fatiego i Ronalda Araujo.
Valencia nie odegra pewnie w tym sezonie roli, która pozwoli jej walczyć skutecznie o mistrzostwo Hiszpanii. Ostatnimi sześciu laty to klub plasujący się w przedziale miejsc 9-13, ostatni raz Nietoperze wdrapały się na podium 12 lat temu. Trener Ruben Baracha pracuje już półtora roku i musi liczyć się z tym, że projekt, na czele którego stoi, obliczony jest na miejsce w środku tabeli i sprzedaż zawodników, która zapewni wpływy do budżetu. I tak w ostatnim czasie bardzo głośno jest o przenosinach gruzińskiego bramkarza Giorgiego Mamardashviliego, odkrycia ostatniego Euro, do Liverpoolu. Transfer albo zostanie zrealizowany, albo będzie o nim głośno do zamknięcia okna transferowego, co na koncentrację w drużynie nie wpłynie wyjątkowo korzystnie. Do klubu przyszło trzech zawodników - Dani Gomez (z Levante), Rafa Mir (z Sevilli) i Stole Dimitrievski (z Rayo Vallecano). Tego drugiego powinniśmy zobaczyć dziś w podstawowym składzie. Na dzisiejszy mecz Baracha nie ma aż pięciu graczy, niektórych dość istotnych. To Mouctar Diakhaby, kapitan Jose Gaya, Sergi Canos i Fran Perez.
Co wnoszą przedsezonowe sparingi Valencii? Było ich aż siedem. Najbardziej wartościowym był ten ostatni z Eintrachtem Frankfurt (3:2) rozgrywany w ramach Orange Trophy (odpowiednik barcelońskiego Pucharu Gampera). Zobaczyliśmy w nim skład niemal identyczny jak ten, który dziś wyjdzie przeciwko Barcelonie. We wcześniejszej rywalizacji podopieczni Barachy przegrali z PSV Eindhoven 1:2.
Na koniec warto zwrócić uwagę na polski wątek w Valencii, to 19-letni obrońca polskiego pochodzenia Yarek Gąsiorowski, powoływany w przeszłości do młodzieżowych reprezentacji Polski. W La Liga ma już rozegranych 14 meczów (w sumie 733 minuty), dołożył też dwa pełne spotkania w Pucharze Króla. Ponieważ kończył poprzedni sezon jako podstawowy zawodnik, można spodziewać się, że nie odda miejsca i w nowych rozgrywkach.
Mój typ: 1:2. Valencia wygrała zaledwie raz w 17 ostatnich meczach przeciwko Barcelonie na własnym boisku, choć pierwsze starcia zawsze niosą za sobą pierwiastek niewiadomej. Goście powinni wygrać, choć tylko jednym golem.