Benfica – Barcelona. Kasa, Misiu, kasa…
Zapowiedzi
20.1.2025
- Como – Udinese
- Chelsea – Wolverhampton. Im strzelać nie kazano?
- Chelsea - Wolves
- Villarreal – Mallorca
21.1.2025
Nowa Liga Mistrzów ma wiele wabików, poza prestiżem wynikającym z jej występów, jest miejscem spełniania aspiracji, kopalnią pieniędzy oraz balsamem na niepowodzenia krajowe. Barcelona potrzebuje awansu do 1/8 finału dla każdego z tych przywilejów. Wtorkowy mecz z Benfiką, a później rywalizacja z Atalantą może dać wszystko albo nic.
To najbardziej nieobliczalna Barcelona od lat. Kiedyś wszystko było prostsze, bo albo rządziła w Hiszpanii i Europie nie pozostawiając złudzeń, albo dołowała raniąc serca swoich kibiców. Dziś jest ani taka, ani siaka. Niby daje nadzieję kibicom na powrót do świetności, niby leje Real Madryt aż miło (w tym sezonie 4:0 i 5:2), a jednak wykłada się w najmniej oczekiwanym momencie, choćby w miniony weekend z Getafe. Zamiast wygrać, jak przystało na rywalizację klasowej drużyny z broniącym się przed spadkiem rywalem, remisuje 1:1, tracąc okazję, by gonić madrycki duet będący na czele tabeli. Najbardziej dołujące są te wahania, bo przecież od październikowej wygranej z Królewskimi Barca zdobyła aż 13 punktów mniej od swojego odwiecznego rywala, choć wówczas prowadziła z niemałą przewagą. Sześć punktów w ostatnich ośmiu meczach to jeden z najgorszych wyników w historii, na pewno chluby on nie przynosi.
Ta Barcelona kręci także polskich fanów, co oczywiste ze względu na Roberta Lewandowskiego, a teraz Wojciecha Szczęsnego. Kapitan reprezentacji Polski jest klasą samą w sobie, wiedzie swój zespół zdobywanymi regularnie golami, 26 trafień w 23 spotkaniach na wszystkich frontach to wynik imponujący i co do tego nie ma dyskusji, ale zaczyna brakować stempla ze strony naszego napastnika. Choćby w takich momentach, jak ten sobotni z Getafe, czy we wcześniejszych potyczkach, które kończyły się niepowodzeniem. Teraz jednak na ustach jest Szczęsny, bo jego krótka historia w Katalonii już teraz mogłaby posłużyć za scenariusz na niezły sportowo-psychologiczny film. Nie miał nic, w sensie takim, że skończył z futbolem, dostał szansę odroczenia tej decyzji w czasie poprzez propozycję z Barcelony, a później jego rywal do miejsca w składzie Inaki Pena dał trenerowi powód, by jednak zmienić bramkarza. Szczęsny wszedł, pokazał należną sobie klasę i chwilowe zaćmienie, wyjście z bramki, faul i czerwona kartka, spowodowały, że Polak znów wrócił na ławkę. Tak było również w ostatnim ligowym meczu z Las Palmas, mimo to nie milkną spekulacje wokół obsady bramki. Zdaniem kilku z nich Szczęsny może dostać szansę w Lidze Mistrzów, podczas gdy Pena ma bronić w LaLiga. To całkiem logiczny wariant, podsycany przez samego trenera Hansiego Flicka, który komunikuje, że ma niemały ból głowy z tym związany, z drugiej strony brakuje jednoznacznych dowodów, że przeciwko Benfice zobaczymy dwóch Polaków w składzie.
Przechodzimy tym samym do meczu z Benfiką. Punkty, które można w nim zdobyć są wprost bezcenne z perspektywy Blaugrany. Realizacja aspiracji, które Liga Mistrzów daje bez względu na format, w jakim jest rozgrywana, możliwość złagodzenia niepowodzeń krajowych, wreszcie niemała kasa, która jest do podniesienia – to wszystko jest w zasięgu ręki Katalończyków, ale zadanie nie jest proste. Te pieniądze są naprawdę ważne z punktu widzenia klubu targanego kłopotami organizacyjnymi, awans do 1/8 finału bez konieczności gry w play off to zastrzyk około 27 mln euro (!), ale nie powinny być jedynym determinantem dla drużyny Flicka. Te mecze są niezwykle trudne jako kategoria wyzwań stricte piłkarskich. Na razie odłóżmy prognozy dotyczące rywalizacji z Atalantą, która jest obrońcą Ligi Europy, zatrzymajmy się na batalii z Benficą, która po sześciu spotkaniach również ma szansę na realizację tych samych celów. Bo choć jest dopiero na 15. miejscu w tabeli, traci do trzeciej Barcelony ledwie trzy punkty i mecz na Stadionie Światła może diametralnie zmienić sytuację.
Analogie są jak najbardziej uzasadnione, bo Benfica również nie jest na czele tabeli w rodzimych rozgrywkach, jak co roku chce sięgać po mistrzostwo i jak każdy klub nie pogardzi poważnymi pieniędzmi za awans do czołowej ósemki. Trener Bruno Lage, który zastąpił we wrześniu Niemca Rogera Schmidta, chce nie tylko realizować doraźne cele, on wyraźnie odwołuje się do klubowej filozofii, według której wychowankowie akademii są podstawą sportową i finansową poprzez przyszłe transfery. Ponieważ to nie pierwsza kadencja Lage w Benfice (pracował przez półtora roku w latach 2019-2020), mógł zacząć z marszu wprowadzać plany w czyn. W 26 meczach zanotował tylko cztery porażki, w tym dwie w Lidze Mistrzów z Bayernem i Feyenoordem. W lidze portugalskiej, mimo przegranej w bezpośrednim meczu, Benfica odrobiła stratę do Sportingu, teraz to już tylko trzy punkty. Młodzi i nieoczywiści piłkarze w składzie? Owszem. Lage opracował i wdrożył plan na Fredrika Aursnesa, wypromował także 18-letniego Gianlukę Prestianniego, który ma zadebiutować we wtorek w Lidze Mistrzów. Przynajmniej te dwa nazwiska padły na konferencji prasowej poprzedzającej starcie z Barceloną.
Kadrowo lizbończycy wystąpią bez Tiago Gouvei i Renato Sanchesa, którzy są kontuzjowani. Pod znakiem zapytania stoi gra Angela Di Marii (13 goli i siedem asyst w tym sezonie), ale skrzydłowy Andreas Schjelderup pokazał, że jest graczem wartym inwestycji. Najlepszym strzelcem pozostaje Kerem Akturkoglu, zdobywca 10 goli i siedmiu. Barcelona zagra bez Daniego Olmo, który przeciążył nogę. Dużo poważniej kontuzjowani są Marc-Andre ter Stegen, Marc Bernal i Inigo Martinez. Wielu ekspertów zapowiada, że podstawowa jedenastka nie powinna się zmienić.
Benfica spotkała się z Barceloną już dziewięć razy, lizbończycy wygrali tylko dwa razy, trzykrotnie wygrywali Katalończycy, cztery razy padł remis, wszystkie po 0:0. Właśnie w ostatnich dwóch starciach nie padł żaden gol.
Mój typ: 2:2.
Przypuszczalny skład Benfiki: Trubin - Bah, Araujo, Otamendi, Fernandez - Aursnes, Florentino, Kokcu - Amdouni, Pavlidis, Akturkoglu.
Przypuszczalny skład Barcelony: Pena - Kounde, Araujo, Cubarsi, Balde - Casado, Pedri - Yamal, Gavi, Raphinha – Lewandowski.