Roma – Juventus. Mecz im. Zbigniewa Bońka
Zapowiedzi
15.4.2025
16.4.2025
Zaledwie trzy punkty różnicy i ten sam cel obu ekip – dostać się do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Możemy chyba zapomnieć o powtórce meczu z jesieni, w którym nie padł żaden gol. Roma, najlepszy zespół Serie A w 2025 roku, i Juventus są w stanie stworzyć nam widowisko, jakie zapamiętamy na długo. Ewentualna porażka gospodarzy może oznaczać koniec ich marzeń.
Kiedy 73-letni Claudio Ranieri obejmował jesienią Romę, ta miała ledwie 13 punktów w 12 spotkaniach. Ligowy początek jego kadencji nie był łatwy, zaczęło się od dwóch przegranych z Napoli i Atalantą, ale później zespół zaczął się rozpędzać i w Serie A potknął się jeszcze tylko raz – z Como. W 2025 roku rzymianie są najlepszą ekipą, mają bilans 10-2-0, kolejne w tej wirtualnej tabeli Bologna, Inter i Napoli zdobyły odpowiednio cztery, pięć i dziewięć punktów mniej. O tyle samo gorszy jest Juventus, niedzielny przeciwnik Romy w spotkaniu im. Zbigniewa Bońka.
Skąd pomysł, by nazwać ten mecz imieniem jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii? Otóż Boniek jako jeden z pierwszych naszych towarów eksportowych w ligach TOP5 grał w obu tych zespołach. Najpierw w Juventusie, zdobywając z nim w trzy lata mistrzostwo Włoch, Coppa Italia, Puchar Mistrzów i Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar Europy, a później w Romie, z którą sięgnął po Puchar Włoch i tam zakończył karierę grając m.in. z Carlo Ancelottim w jednym zespole. To dlatego przed niedzielnym spotkaniem Boniek króluje niemal w każdym włoskim sportowym medium. Choć trudno było go namówić, żeby wskazał zwycięzcę, powiedział ostatecznie, że z sympatii do Ranieriego i z faktu bycia rzymianinem będzie szczęśliwy, jeśli zwyciężą gospodarze. Dodaje również, że zmiana szkoleniowca w Juventusie, do której doszło niespełna dwa tygodnie temu (Igor Tudor zastąpił Thiago Mottę) nie musi wyjść drużynie aż tak bardzo na dobre jak Romie dało przyjście Ranierego. Poprzedni szkoleniowiec, który przyszedł z Bolonii, zanotował bilans 18-16-8, a bezpośrednim powodem były druzgocące przegrane z Atalantą (0:4) i Fiorentiną (0:3) oraz odpadnięcie z Pucharu Włoch po konkursie karnych ze słabym Empoli (1:1 w zasadniczej części meczu).
Poszukajmy potencjalnych bohaterów niedzielnego spotkania Roma – Juventus, a tych najłatwiej znaleźć wśród potencjalnych strzelców. Na plan pierwszy wysuwają się Artem Dovbyk po jednej stronie i Duszan Vlahović. Ale nie możemy zapominać również o ich cieniach, a są to odpowiednio Matias Soule i Kenan Yildiz (dał ostatnio wygraną z Genoą). Generalnie większa jakość indywidualna jest po stronie gości (do tego stopnia, że wicemistrz świata Randal Kolo Muani był ostatnio tylko rezerwowym), ale to dzięki Ranieriemu rzymianie tak doskonale funkcjonują jako zespół.
Sprawy kadrowe są zmorą drużyn walczących na kilku frontach. Przypomnijmy, że Roma przegrała w 1/8 finału Ligi Europy z Athletic Bilbao. Ranieri może cieszyć się przed meczem z Juve z powrotu Zekiego Celika i Devyne'a Renscha. Do końca sezonu nie zagra Paulo Dybala, wykluczony z powodu urazu jest również Saud Abdulhamid. Z Juventusu dostaliśmy ostatnio kolejną fatalną wiadomość o następnym urazie Arkadiusza Milika, poza składem z powodów zdrowotnych są również Bremer, Federico Gatti, Andrea Cambiaso, Juan Cabal i Douglas Luiz.
Nie ma możliwości, by Roma nie zdobyła w tym spotkaniu gola, bo zdobywają je na Stadio Olimpico we wszystkich potyczkach od czterech miesięcy. Z drugiej strony Juventus nawet na wyjazdach zachowuje skuteczność, bo trafiał do bramki w czterech z pięciu ostatnich spotkań (nie udało mu się tylko ostatnio z Fiorentiną). Możemy więc być pewni, że goli padnie i to sporo, choć w tym momencie musimy wspomnieć, że obaj bramkarze, czyli Mile Svilar i Michele Di Gregorio zachowali w tym sezonie najwięcej czystych kont – po 12 (stawkę tę uzupełnia także Yann Sommer z Interu). Jaki będzie wynik? Remis jest bardzo prawdopodobnym rozstrzygnięciem.
Mój typ: 2:2.