Rumunia - Holandia. Mogliśmy tam być…
Zapowiedzi
3.12.2024
- Mallorca – Barcelona. Życie w korkociągu
- Ipswich - Crystal P.
- Bayern – Leverkusen
- Leicester - West Ham
4.12.2024
Czy Rumunii zaprezentują się tak efektownie, jak w swoim inauguracyjnym starciu z Ukrainą? Jeśli tak, mogą napsuć krwi faworytom, tym bardziej że Holendrzy na razie nie rzucili na kolana. Przedostatni mecz 1/8 finału może nie elektryzuje do granic, co nie znaczy, że musi być marnym widowiskiem.
A teraz zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, że szczęście nie sprzyja lepszym, w tym wypadku większym. Z przebiegu meczów 1/8 finału nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby w ostatniej ósemce turnieju znalazły się Słowenia i Słowacja kosztem Portugalii i Anglii. Kiedy spojrzymy na inne części pucharowej drabinki tego turnieju, pozostaje nam żal, że reprezentacja Polski nie wykorzystała swojej szansy, a tak była, by zaprezentować nie tylko fragmentami dobrą grę, ale i wynieść z grupy potrzebne punkty. Skoro już nasza wyobraźnia działa tak mocno, możemy iść dalej i marzyć, że jesteśmy na miejscu trzeciej w naszej grupie Holandii, co powoduje, że dziś naszym rywalem byłaby Rumunia, a w ćwierćfinale zwycięzca pary Austria – Turcja. To całkiem przyjemna perspektywa, która nie ma szans realizacji, a która przynajmniej w marzeniach pozwoliłaby nam powtórzyć wynik z 2016 roku, kiedy otarliśmy się o półfinał.
Schodząc na ziemię, zastanówmy się, czy Rumunia jest w stanie postawić się Holandii. Tak, o ile zaprezentuje swoją dyspozycję z meczu otwarcia z Ukrainą, którą rozbiła aż 3:0. Była to pierwsza wygrana Rumunów w dużym turnieju od 24 lat. Brzmi to trochę jak sprowadzanie oceny potencjału zespołu tylko do jednego spotkania, ale prawda też jest taka, że podopieczni trenera Edwarda Iordanescu są bardzo intensywnym, opartym na dużej intensywności zespołem, który nie prezentuje fajerwerków technicznych, ale potrafi być skuteczny do bólu. Zauważmy również, że przeciwko Ukrainie wybitnie pomógł Rumunom bramkarz rywala.
Skoro o bramkarzach mowa, istotną postacią dla przebiegu spotkania z Holandią, które tutaj zapowiadamy, może być rumuński golkiper Florin Nita, który zachował czyste konto w 10 z 23 swoich meczów w reprezentacji. Bez jego doskonałej dyspozycji nie ma co marzyć o sprawieniu niespodzianki w tym meczu. Kapitan zespołu Nicolae Stanciu uważa jednak, że cała drużyna jest zdolna postawić się Holandii. To tylko i aż jeden mecz w fazie pucharowej, w którym wszystko może się zdarzyć. Przy okazji słyszymy, jak Rumuni mocno odwołują się do wartości narodowych, cech charakteru. Oznacza to, że mają świadomość swoich deficytów, które będą starali się przykryć walką w ścisłym znaczeniu tego słowa.
Rumuni chcą nawiązać do Euro z 2000 roku, kiedy to wygrali z Anglikami w grupie 3:2, sprawiając jedną z największych niespodzianek tego turnieju. Z tamtymi czasami obecny zespół łączy wiele. Trener Iordanescu jest przecież synem ówczesnego selekcjonera Anghela, który był twórcą dobrze rozwijającej się Rumunii. Wśród ofensywnych zawodników mamy Ianisa Hagiego, syna słynnego George, uznanego za Maradonę Karpat. Wspomniany Stanciu również staje się powoli symboliczną postacią kadry, więc może to początek czegoś wielkiego? Warto dodać, że w rumuńskim zespole będzie pauzować dziś Nicurosa Bancu.
Wśród Holendrów nie ma żadnej absencji i teraz choć na chwilę zajmijmy się nimi. Spotkanie przeciwko Austrii było jednym z najgorszych dla tej reprezentacji w ostatnich latach. Trener Ronald Koeman, jakby nie zwracając uwagi na walory austriackiego zespołu, zarzucił swoim piłkarzom, że tracili piłkę wtedy, kiedy bezwzględnie tego robić nie można. Sami piłkarze przekonali się ponoć, że już więcej w tym turnieju nie będzie można potknąć się bez konsekwencji, mieli powiedzieć sobie kilka mocnych słów i wziąć się do roboty. – Jeśli będziemy postępować tak dalej, turniej szybko się dla nas skończy – to oficjalny przekaz wypowiedziany przez kapitana Virgila van Dijka.
Być może Holendrom zaczynają doskwierać braki. Przypomnijmy, że absencje Frenkie de Jonga i Teuna Koopmeinersa ograniczyły trenerowi Koemanowi pole manewru. Także w obronie mamy kilka dziur, których nie da się ot tak załatać. Ale widzą w tym Holendrzy coś pozytywnego – że teraz będzie już tylko lepiej. Poszukują również analogii do turniejów sprzed lat, kiedy szło im jak po grudzie, a mimo to osiągali sukcesy. Taką imprezą był mundial w 1978 roku, kiedy Pomarańczowi przegrali dopiero w finale z Argentyną, a z grupy wyszli z jednym zwycięstwem, jednym remisem i jedną porażką. Czyli dokładnie tak, jak teraz. Poszukiwań dobrych znaków w historii jest więcej. Kolejną analogią może być to, że dzisiejsze spotkanie odbędzie się w Monachium, gdzie w 1988 roku Holendrzy zagrali w wygranym finale Euro z ZSRR. Tam także sięgnęli po drugie miejsce na mundialu w 1974 roku, przegrywając decydujące starcie z gospodarzami. Tam wreszcie grało lub gra w barwach Bayernu wielu znakomitych holenderskich piłkarzy.
Mój typ: Padną przynajmniej trzy gole w meczu, który ostatecznie rozstrzygnie się pomyślnie dla Pomarańczowych. Jeśli przypomnimy sobie Rumunię z meczu z Ukrainą, a Holendrzy uwolnią wreszcie swój nieprzeciętny potencjał, a tu na myśli mam przede wszystkim Memphisa Depaya, możemy spodziewać się całkiem otwartego spotkania.
Przypuszczalny skład Rumunii: Nita – Ratiu, Dragusin, Burca, Mogos – R. Marin, M. Marin, Stanciu – Man, Dragus, Hagi.
Przypuszczany skład Holandii: Verbruggen – Dumfries, De Vrij, Van Dijk, Ake – Schouten, Reijnders – Frimpong, Simons, Gakpo – Depay.