Czas
Kursy
1.01
1000

Arsenal – Aston Villa. Emery i jego zadra

18.01.2025 18:30,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Mikel Arteta tuż przed wybuchem pandemii zastąpił na stanowisku trenera Arsenalu Unaia Emery’ego. Była to zmiana szybka, jak na warunki Kanonierów, którzy z reguły wiążą się z trenerami na długo, zaledwie po 78 meczach. Od tej chwili hiszpański szkoleniowiec przybywa na Emirates po raz trzeci i jeszcze ani razu nie przegrał. Tym razem strata punktów przez londyńczyków mogłaby oznaczać pożegnanie z marzeniami o mistrzostwie Anglii.


Było lato 2018. Wtedy 47-letni Emery przybywał do Londynu, by udowodnić, że niepowodzenie z PSG, bo przecież miał wygrać Ligę Mistrzów, a tego nie zrobił, było tylko wypadkiem w jego bardzo bogatej karierze. Obok Carlo Ancelottiego z obecnie pracujących trenerów zdecydowanie najbogatszej, jeśli liczyć ją europejskimi trofeami. Miał na koncie trzy Ligi Europy wywalczone z Sevillą, jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że po objęciu Villarreal, a już po odejściu z Arsenalu, zdobędzie o czwarty puchar. Mimo wielkich nadziei, mimo olbrzymich aspiracji, tamtym Kanonierom nie udało się ani odegrać istotnej roli na Wyspach, ani powalczyć skutecznie w Europie. W drugim sezonie pracy, po serii siedmiu meczów bez zwycięstwa, został zwolniony. Wydawało się, że naturalnym środowiskiem piłkarskim jest dla Hiszpana jego ojczyzna, jednak w listopadzie 2022 roku władze Aston Villi zdecydowały się powierzyć mu zespół.

Wygląda na to, że Emery potrafi uczyć się na własnych błędach. Z napakowanym gwiazdami Arsenalem osiągnął średnią punktową 1,85, ze znacznie słabszą personalnie Villą do dziś wykręcił średnią 1,79. Przeciwko Kanonierom rozegra swój 114. mecz dla zespołu z Birmingham, jego dotychczasowy bilans to 60-22-31, co dało pierwszy od początku lat 80. awans do Ligi Mistrzów (wcześniej Puchar Europy), a także status zespołu liczącego się w walce o czołowe lokaty na Wyspach. Po pracy w Arsenalu pozostała jednak zadra. W sobotę Villa jedzie z Emerym na Emirates po raz czwarty i to dość znamienne, że od czasu wylania z roboty w stolicy hiszpański szkoleniowiec na boisku swojego byłego klubu jeszcze nie przegrał. Czy to jako trener Villi, czy wcześniej jako szkoleniowiec Villarreal, bo do takiego spotkania również doszło.

I Emery, i władze Aston Villi wiedzą, że także w tym sezonie jest szansa zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów. Nic więc dziwnego, że sięgają po wzmocnienia. I tak przeciwko Arsenalowi może zagrać Donyell Malen, wychowanek… Arsenalu, pozyskany przez Villę z Borussii Dortmund kilka dni temu za 25 mln euro. Nie należy spodziewać się, że od razu wjedzie do jedenastki, ale z pewnością zobaczymy go na Emirates.

Arsenal Artety też radzi sobie naprawdę dobrze, w kolejnym już sezonie nawiązując walkę o mistrzostwo. Na razie jeszcze nieskuteczną, bo dwukrotnie lepszy na finiszu okazywał się Manchester City. Teraz, kiedy The Citizens wpadli w turbulencje, szansa na to znów nie jest oczywista, bo z fenomenalną formą wystrzelił Liverpool. Oznacza to tyle, że ekipa Artety nie może pozwolić sobie na jakąkolwiek stratę w sobotnim spotkaniu. Przy wygranej The Reds, którzy już teraz mają cztery punkty przewagi przy jednym zaległym meczu, mogłoby to okazać się stratą nie do powetowania.

Na razie londyńczycy mogą pochwalić się tym, że nie przegrali w lidze od 2 listopada i była to jedna z zaledwie dwóch dotychczasowych przegranych (z Newcastle i Bournemouth). W Lidze Mistrzów idzie naprawdę dobrze, są na trzecim miejscu z bilansem 4-1-1 (a jakże, za plecami prowadzącego Liverpoolu), mankamentem może być jedynie odpadnięcie z Pucharu Anglii po konkursie karnych z Manchesterem United. Przegranej z Newcastle w półfinału Pucharu Ligi Angielskiej nie należy traktować jak tragedii, bo pozostaje jeszcze rewanż. Ostatnie dni to radość po wygranej z Tottenhamem w lidze i deklaracja Artety, że zespół osiągnął prawdziwe flow, najlepszej odkąd pracuje atmosfery w zespole. Wiadomo, euforia bierze się stąd, że to lokalny rywal, derby północnego Londynu zawsze rozpalają wyobraźnię. Do tego wygrana ta nastąpiła po wspomnianych już wpadkach w krajowych pucharach, wręcz ma kolosalne znaczenie psychologiczne. Poza tym dla nas kibiców to doskonała wiadomość, tym bardziej że mecz z Aston Villą traktowany jest jako kolejne ważne spotkanie tzw. wyższego szczebla.

Mają i Kanonierzy problemy. Jest na pewno takim brak klasowego napastnika po kontuzji Gabriela Jesusa. Brazylijczyk zerwał więzadło krzyżowe w kolanie, wróci dopiero w przyszłym sezonie. Przypomnijmy, że wcześniej z powodu urazu (w sumie na trzy miesiące) wypadł Bukayo Saka. Teraz więc Arteta tym bardziej ma nie lada zgryz, kogo postawić na pozycji nr 9. W środowym starciu z Tottenhamem centralną postacią ofensywy był Kai Havertz, choć równie często występuje on jako ofensywny pomocnik. W tej sytuacji jeszcze większa odpowiedzialność za dyrygowanie środkiem będzie skupiać się na Martinie Odegaardzie. Inni nieobecni wśród gospodarzy to: Ethan Nwaneri, Ben White, Takehiro Tomiyasu i Riccardo Calafiori. Tylko rezerwowym jest Jakub Kiwior i nie zanosi się, by stan ten mógł się zmienić. Listę absencji wśród gości otwierają Pau Torres, Ross Barkley, John McGinn i Diego Carlos, choć powrót tego drugiego jest możliwy.

Mój typ: 2:1 dla Arsenalu.