Czas
Kursy
1.01
1000

Brentford – Arsenal. Ciągle drudzy

01.01.2025 18:30,
Autor zapowiedzi: Przemysław Iwańczyk
pic

Kanonierzy już chyba przyjęli do wiadomości, że tak jak dotychczas Manchesteru City, tak teraz Liverpoolu w walce o mistrzostwo Anglii nie da się dogonić. Niczym bohater filmu „Nic śmiesznego” podopieczni Mikela Artety znów muszą godzić się z tym, że są ciągle drudzy i tego drugiego miejsca powinni bacznie strzec. Pierwszy mecz w 2025 roku może okazać się całkiem ciekawą potyczką.

Ośmiopunktowa przewaga The Reds nie jest jeszcze na tyle okazałą zaliczką, by ogłaszać ich mistrzami po niespełna 20 kolejkach, ale prawda też jest taka, że niewiele wskazuje na odwrócenie trendu. Liverpool przegrał w tym sezonie tylko raz, w dodatku dość sensacyjnie z Nottingham Forest na własnym boisku. Spektakularność tego wydarzenia blednie, jeśli zdamy sobie sprawę, że była to porażka z wiceliderem (być może chwilowym, bo sytuacja jest płynna), ale to nie o Liverpoolu ma być historia, lecz o Arsenalu, który po dwóch wicemistrzostwach marzył, by odzyskać tytuł po dwóch dekadach. Gdyby teraz określić szanse powodzenia tej misji, należałoby stwierdzić, że jest ona mało prawdopodobna. To także przez ścisk, jaki panuje w czołówce tabeli, także niespodziewaną w niej obecność wspominanego już Nottingham i Bournemouth. Nie jest jednak tak, że możemy Arsenalowi czynić tylko zarzuty. To drużyna, która na razie straciła najmniej goli, przegrała tylko dwa razy (z Bournemouth i Newcastle), a największym problemem są liczne remisy, po trzy u siebie i na wyjeździe.

Można jednak zrozumieć frustrację fanów Arsenalu, bo naprawdę równa forma zespołu nie przekłada się na sukces, jakim może być prymat w Premier League. Ponieważ wyjazdowe starcie londyńczyków z Brentfordem kończy piłkarski rok na Wyspach, warto spojrzeć na tabelę za ostatnie 12 miesięcy. I tu widzimy, że podopieczni Mikela Artety są na pierwszym miejscu, drugi jest Liverpool, a trzeci Manchester City. Brentford jest na 13. miejscu, jego sytuacja w tym sezonie jest ciut lepsza, bo zajmuje 12. pozycję z bilansem 7-3-8 i równiutkim bilansem goli 32-32. Wracamy jednak do historii o Arsenalu, bo klub ten walczy na wielu frontach i godna zachwytu jest jego postawa w Lidze Mistrzów. Trzecie miejsce z zaledwie jedną porażką (z Interem), ale aż czterema zwycięstwami pozwala widzieć w Kanonierach jednego z faworytów z całkiem sporymi notowaniami, biorąc pod uwagę fatalną postawę tuzów takich jak Real Madryt, Manchester City czy PSG. Czysto teoretycznie stołeczni mogą sięgnąć nawet po cztery korony, bo w Pucharze Ligi Angielskiej są już w półfinale (niebawem dwumecz z Newcastle), a w FA Cup zmierzą się za chwilę z Manchesterem United.

Brentfordowi zostaje już tylko Puchar Anglii, zresztą kibice nie mają co grymasić, to ich dopiero czwarty sezon w elicie, a przecież możliwości zespołu prowadzonego od lat przez Duńczyka Thomasa Franka nie są nie wiadomo jakie. Mecze takie jak ten z Arsenalem, a można je małymi derbami Londynu, to tak naprawdę przywilej, może lepiej określić to okazją, by wyrwać punkty kolejnemu faworytowi. Na razie jednak żadnego spektakularnego wyniku Pszczoły nie mają na swoim koncie, wszystkie siedem dotychczasowych wygranych to drużyny, które w chwili rozgrywania meczu plasowały się poniżej 10. miejsca w tabeli. Podobnie z remisami – wszystkie punkty Bretford wyrywał ekipom z dolnej części rozgrywek. Wobec takich przesłanek bukmacherzy Fortuny są bezlitośnie jednomyślni, ustalają na to spotkanie następujące kursy: 6,40 – 4,90 – 1,44. Warto jednak zwrócić uwagę, że u siebie Pszczoły na 27 możliwych punktów wywalczyły 22. To całkiem okazały bilans, który czyni pod tym względem gospodarzy najlepszym zespołem Premier League. Zupełnie dla formalności dodajmy, że podopieczni trenera Franka na wyjeździe wywalczyli ledwie dwa punkty na 27, a zdobycz przyniosły remisy z Evertonem i Brighton kilka dni temu.

Jednym z bohaterów będzie z pewnością hiszpański bramkarz Arsenalu David Raya, który najpierw był wypożyczony, a przed obecnym sezonem został kupiony definitywnie z Brentfordu za 32 mln euro. Tym samym oceńmy sytuację kadrową Kanonierów. Największą wyrwę dostrzegamy w ofensywie, gdzie zabraknie Bukayo Saki, który przeszedł niedawno operację, i Raheema Sterlinga. Nie zobaczymy także Oleksandra Zinczenki i Takehiro Tomiyasu.

Jeszcze gorsza, żeby nie powiedzieć dramatyczna, jest sytuacja gospodarzy, gdzie zabraknie aż 11 zawodników. W ostatnim meczu przeciwko Brighton (0:0) wypadli podstawowy bramkarz Mark Flekken oraz środkowy obrońca Ben Mee. Zastąpią ich odpowiednio Hakon Rafn Valdimarsson oraz Ji-soo Kim. Pozostali nieobecni to m.in.: Krtistoffer Ajer, Ethan Pinnock, Rico Henry, Aaron Hickey, Mathias Jensen, Josh Dasilva oraz Gustavo Nunes.

Spójrzmy na fakty. Ostatnie pięć meczów między tymi drużynami to aż cztery wygrane Arsenalu i remis. Ale ten szósty mecz na poziomie Premier League to wygrana Bretfordu na starcie sezonu 2021/2022, kiedy Pszczoły debiutowały jako beniaminek. Raya grał wówczas dla drużyny przeciwnej, starcie to pamiętają także Christian Nogaard, który zdobył jednego z dwóch goli dla swojego zespołu, Vitaly Janelt i Bryan Mbeumo. W Arsenalu, pośród tych, którzy mają dziś szansę na występ, ostał się jedynie Gabriel Martinelli.

Mimo że to początek roku, a ten przynosi wiele niespodzianek, nie będzie to historia, o której będzie się mówić latami. Arsenal pojedzie i wygra to spotkanie, choć różnicą najwyżej dwóch goli.

Mój typ: 1:3.