Arsenal - Southampton
Z BENIAMINKAMI NIE PRZEGRYWAJĄ. Arsenal w sobotę podejmuje Southampton i oczywiście jest murowanym faworytem tego spotkania. Kanonierzy nie przegrali u siebie meczu ligowego ze Świętymi od 37 lat! W tym czasie zanotowali z tym rywalem 19 zwycięstw i 9 remisów. The Gunners są bezwzględni goszcząc beniaminków Premier League, nie przegrali w takich okolicznościach żadnego z 40-tu ostatnich spotkań, wygrywając aż 35 z nich. To trzecia najdłuższa tego typu seria w historii Premier League, po Chelsea (43 w latach 2001-15), oraz Manchester City (41 w latach 2007-20). Seria Arsenalu trwa już blisko 14 lat, ostatnim beniaminkiem, który podbił Emirates Stadium był Newcastle w listopadzie 2010 roku (0:1).
Crystal P. - Liverpool
STRACH PRZED CZERWONYMI. Crystal Palace podbił w kwietniu Anfield, wygrywając w siedzibie Liverpoolu 1:0, po bramce Emerechi Eze. Jednak na swoim Sellhurst Park nie potrafi pokonać tego rywala od dekady i przegrał z nim 8 z dziewięciu ostatnich spotkań domowych. Z żadnym innym przeciwnikiem Orły nie straciły tak wielu goli – łącznie 69. Co więcej to właśnie Czerwoni są odpowiedzialni za dwa największe lania Eagles przed własnymi fanami – 1:6 w sierpniu 1994 roku, oraz 0:7 z grudnia roku 2020. W sobotę też mocnym faworytem są goście, wszak przyjeżdżają do Londynu, jako liderzy Premier League.
Ferencvaros - Tottenham
TRUDNY TEREN DLA ANGLIKÓW. Angielskie kluby 10 razy grały przeciwko Ferencvaros w Budapeszcie i wygrały tam tylko raz przy czterech remisach i pięciu porażkach. To jedyne zwycięstwo miało miejsce 55 lat temu! W listopadzie 1969 roku, wygrał tam Leeds United – 3:0. Zarówno Ferencvaros, jak Tottenham są na fali wznoszącej. Klub z Budapesztu wygrał 5 z sześciu ostatnich meczów w różnych rozgrywkach , z kolei Koguty jadą na Węgry uzbrojone w serię czterech kolejnych zwycięstw. Z drugiej strony należy podkreślić, że jedynym meczem w tym czasie, w którym Ferencvaros nie wygrał, było starcie w Lidze Europy z Anderlechtem, przegrane w Brukseli 1:2. To była czwarta kolejna porażka Ferencvaros w tych rozgrywkach.
Liverpool - Bologna
DWANAŚCIE Z TRZYNASTU, ostatnich meczów The Reds w fazie grupowej/ligowej Ligi Mistrzów zakończyło się ich zwycięstwem. W nowej edycji tych rozgrywek, Liverpool rozpoczął od prestiżowej wygranej na San Siro w starciu z AC Milan. W środę na Anfield przyjeżdża inna ekipa z Serie A, tym razem będzie to Bologna. Oto, co powiedział kapitan Liverpoolu, Virgil van Dijk: „Wiem, że to wygląda, jakby wszystko przychodziło bardzo łatwo, ale kluczem do sukcesów jest stabilizacja. Musisz być cały czas w formie, musisz robić wszystko, co w twojej mocy, aby być gotowym na następny mecz, bez względu na to czy będziesz grał od początku, czy nie. Musisz czuć, że jesteś częścią zwycięskiego zespołu.” Czy Bologna będzie w stanie popsuć znakomity bilans meczów Liverpoolu w tej fazie rozgrywek Ligi Mistrzów?
Aston Villa - Bayern M.
BAYERN BIJE REKORDY. Bayern Monachium w pierwszym meczu nowego formatu Ligi Mistrzów pokonał Dynamo Zagrzeb aż 9:2 i został pierwszym klubem, który wbił 9 bramek w jednym meczu fazy zasadniczej Champions League. Bawarczycy przy okazji śrubują drugi rekord, otóż nie przegrali żadnego z 41 ostatnich meczów fazy grupowej/ligowej Champions League, notując w takich spotkaniach fantastyczny bilans: 37-4-0. W środowy o przedłużenie tej niesamowitej powalczą na Villa Park z Aston Villą, która rozegra pierwszy mecz domowy w Pucharze/Lidze Mistrzów od roku 1983. Przypomnijmy, że The Villans to triumfatorzy Pucharu Mistrzów z roku 1982, kiedy to w finale pokonali…Bayern Monachium 1:0 (w Rotterdamie). Zapowiada się ekscytujące widowisko z elementami podróży sentymentalnej na Villa Park w środowy wieczór.
Dortmund - Celtic
SKUTECZNI PO PRZERWIE. Zarówno Borussia Dortmund, jak i Celtic Glasgow odniosły efektowne zwycięstwa w swoich pierwszych meczach Champions League. Borussia pokonała na wyjeździe FC Brugge 3:0, a Celtic rozbił u siebie Slovan Bratysławę 5:1. Obie ekipy znakomicie pokazały się po przerwie w tamtych spotkaniach. Dortmund strzelił wszystkie 3 gole w ostatnim kwadransie spotkania, Celtowie w II połowie wpakowali 4 gole. Oto, co powiedział po meczu w Brugii pomocnik BvB Julian Brandt: „To była ciężka praca, prawdziwa batalia. Ale z czasem Brugii zaczęło brakować energii i zrobiło się więcej miejsca. My mamy szeroki skład, mocną ławkę i to wykorzystaliśmy.” W meczu Borussia Dortmund kontra Celtic powinno być sporo emocji do ostatniej minuty spotkania.
Arsenal - PSG
ROLA BRAMKARZY. Arsenal kontra PSG, to starcie na Emirates Stadium jawi się jako największy szlagier wtorkowych spotkań w Champions League. Arsenal rozpoczął od remisu w Bergamo z Atalantą 0:0 i grając u siebie musi powalczyć o komplet z mistrzem Francji. Po meczu z Atalantą, szkoleniowiec The Gunners, Mikel Arteta powiedział: „Pewne rzeczy wykonaliśmy wyjątkowo dobrze, ale są też takie, które powinniśmy wykonać zdecydowanie lepiej. Chcemy się poprawić w tych obszarach. Musimy grać dużo bardziej stabilnie, aby mieć odpowiednią płynność w grze.” Przypomnijmy, że remis w Bergamo, to w dużej mierze zasługa bramkarza Davida Rayi, który obronił tam rzut karny. PSG wygrało w pierwszym meczu z Gironą, w dużej mierze też dzięki bramkarzowi, tyle że rywala Paolo Gazzanigi, który wbił sobie samobója w 90-minucie.
Slovan - Man. City
PO REKORD SĄSIADÓW. Manchester City jest niepokonany w Lidze Mistrzów od 24 spotkań (16-8-0). Najdłuższa tego typu seria wśród klubów angielskich należy do Manchester United i wynosi 25 spotkań. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że dziś ten rekord sąsiadów zostanie wyrównany. Trudno, zakładać, żeby Obywatele polegli z debiutującym w Champions League Slovanem Bratysława, który na inaugurację został rozbity w Glasgow przez Celtic 1:5. City również zawiodło, tylko remisując u siebie z Interem Mediolan 0:0. Po tamtym meczu defensor Manchester City, Joszko Gvardiol stwierdził: „Zachowaliśmy czyste konto, ale nie zdobyliśmy bramki. To nie był nasz dzień. To był dopiero pierwszy mecz rozgrywek. Jeżeli będziemy grać na takim poziomie, to myślę, że nie powinniśmy się o nic martwić.”
Bournemouth - Southampton
GOŚCINNE DERBY. Kuriozalnie wyglądają statystyki derbów południowego wybrzeża, w których mierzą się Bournemouth ze Southampton. Otóż w pięciu ostatnich spotkaniach pomiędzy tymi klubami, zawsze górą była ekipa przyjezdna. Święci wygrali trzy mecze z rzędu na Vitality Stadium i za każdym razem potrafili zachować czyste konto. Czy w poniedziałkowy wieczór, ta dziwna niemoc gospodarzy zostanie przerwana? Bournemouth przegrał tylko 1 z 19 meczów, goszcząc beniaminków Premier League i bukmacherzy stawiają w tym meczu na Wisienki. Ale to przecież derby, a jak wiemy, te rządzą się swoimi prawami.
Man Utd. - Tottenham
WIELCY ŚREDNIACY. Dwa wielkie kluby, z wielkimi ambicjami, ze wspaniałą historią i wielką rzeszą kibiców na całym świecie, starcie Manchester United kontra Tottenham to powinien być hit kolejki i z pewnością jest nim, ale patrząc na tabelę Premier League, widzimy, że jest to spotkanie sąsiadów ze…środkowej części tabeli. 11-ty Manchester United podejmuje 10-ty Tottenham. Oba kluby mają identyczny bilans po pięciu spotkaniach, zaliczyły po dwa zwycięstwa, dwie porażki i jednym remisie. Jeżeli w niedzielę na Old Trafford padnie remis, to te dwie wielkie firmy będą miał równy bilans: 2-2-2. Jednak, nie takich rezultatów oczekują fani tych klubów. W środku tygodnia oba kluby grały w Lidze Europy, Manchester United zawiódł remisując u siebie z Twente 1:1, a Tottenham pokonał Qarabag 3:0, choć niemal cały mecz grał w osłabieniu. Kto będzie górą w starciu tych czekających na przebudzenie gigantów?
Ipswich - Aston Villa
BEZ BRAMEK PO PIERWSZYM KWADRANSIE. Ipswich w tym sezonie Premier League oddał w światło bramki rywali tylko 14 strzałów w pięciu meczach, to jest o 5 mniej strzałów od Erlinga Haalanda! The Tractor Boys zdobyli 3 bramki po powrocie do Premier League i wszystkie przed upływem 15-tej minuty spotkań, zawsze też w tych meczach otwierali wynik, ale w żadnym nie potrafili dowieźć prowadzenia do końca spotkania, stąd wciąż pozostają bez zwycięstwa. Na pierwszą wygraną w Premier League kibice z hrabstwa Suffolk czekają od ponad 22 lat. Czy doczekają się na zwycięstwa w niedzielę? Mocno wątpliwe, wszak na Portman Road przyjeżdża Aston Villa, uzbrojona w serię trzech wygranych z rzędu i niepokonana w Ipswich od 10-ciu spotkań.
Wolves - Liverpool
GŁĘBIA SKŁADU. Kibice Liverpoolu nie byli zachwyceni letnim okienkiem transferowym. Na Anfield przyszedł tylko Federico Chiesa. Nowy szkoleniowiec, Arne Slot, ze spokojem twierdził, że ma świetną kadrę piłkarzy i nie potrzebuje wzmocnień. Wyniki osiągane przez Liverpool potwierdzają słowa holenderskiego menadżera. W środowym meczu Pucharu Ligi, przeciwko West Ham, na ławce rezerwowych widzieliśmy takich graczy jak, Trent Alexander-Arnold, Andy Robertson, Virgil van Dijk, Dominik Szoboszlai, Alex McAllister, Luis Diaz, czy Mo Salah. Poza grą byli też Alisson, Konate i Gravenberch. Pomimo tych roszad Liverpool rozbił West Ham 5:1. Wilki mogą mieć uzasadnione obawy przed wizytą Czerwonych z Merseyside.
Nottingham - Fulham
LEPIEJ POZA DOMEM. Nottingham w ostatnich dwóch sezonach utrzymywał się w Premier League, przede wszystkim dzięki zdobyczom punktowym w meczach na City Ground, gdzie przy głośnym wsparciu miejscowych fanów, Forest potrafił postawić się najsilniejszym rywalom. Jednak ostatnio The Tricky Trees gustują w delegacjach, wygrali 4 mecze wyjazdowe z rzędu, podbijając między innymi Anfield, gdzie pokonali Liverpool 1:0. Dużo gorzej wyglądają rezultaty w domu, gdzie pozostają zwycięstwa od pięciu spotkań. Nieoczekiwanie będzie to spotkanie dwóch ekip będących w górnej części tabeli. Podział punktów jest tutaj całkiem prawdopodobny.
Everton - Crystal P.
WCIĄŻ BEZ ZWYCIĘSTWA. Zarówno Everton, jak i Crystal Palace wciąż pozostają bez wygranej w tym sezonie. Everton przegrał pięć z sześciu ostatnich meczów ligowych, choć w czterech z nich obejmował prowadzenie. Crystal Palace z kolei nie wygrywa, ale w trzech ostatnich spotkaniach dzielił się punktami. Everton to z reguły trudny rywal dla londyńskich Orłów, na Goodison Park piłkarze Palace nie wygrali żadnego z dziewięciu ostatnich spotkań. Może teraz przyszedł na to odpowiedni moment? The Toffees są w odwrocie, a ich obrona uprawia radosną twórczość i traci sporo goli. Jednak wizyta Orłów z Londynu z pewnością postrzegana jest na Goodison Park, jako okazja do odniesienia pierwszego zwycięstwa w tym sezonie.
Chelsea - Brighton
STABILIZACJA W OBOZIE CHELSEA. Przyznam, że ten fakt mnie zaskoczył. Chelsea kojarzyła mi się w ostatnim czasie z ekipą na wskroś nieobliczalną, tymczasem rezultaty zadają kłam temu wyobrażeniu. Otóż The Blues wygrali 8 z dziesięciu ostatnich meczów ligowych (wliczając końcówkę poprzedniego sezonu) i od maja nie ma drugiej ekipy z taką ilością zwycięstw w Premier League. Jedyne mecze bez wygranej, to te dwa na starcie tego sezonu przed własnymi fanami. Czy przy okazji wizyty Brighton, gospodarze w końcu wygrają na Stamford Bridge? Nie będzie o to łatwo, wszak Mewy to jedna z czterech ekip wciąż niepokonana w tym sezonie ligowym.
Brentford - West Ham
BŁYSKAWICZNE PSZCZOŁY. Brentford w dwóch ostatnich meczach Premier League mierzył się z należącymi do możnych tej ligi klubów – Tottenhamem i Manchester City i w obu tych spotkaniach obejmował błyskawicznie prowadzenie. Na Etihad Stadium zdobył gola w 22 sekundzie, a na Tottenham Hotspur Stadium w 23 sekundzie, ale w obu przypadkach schodzili z boiska pokonani. Pszczoły to specjaliści w trwonieniu punktów z pozycji drużyny, która obejmuje prowadzenie. Od początku poprzedniego sezonu podopieczni Thomasa Franka stracili aż 36 punktów w takich przypadkach. W sobotę na Community Stadium przyjeżdża West Ham, a Młoty zawsze przegrywają w Premier League na tym obiekcie. Czy ta seria zostanie podtrzymana w sobotę?
Arsenal - Leicester
ZDUMIEWAJĄCY BILANS. Arsenal ma zdecydowanie ujemny bilans stosunku strzałów na bramkę. Na bramkę The Gunners oddano aż 90 strzałów, sami Kanonierzy oddali tylko 40 strzałów na bramkę rywali. Oczywiście na taki bilans zdecydowanie wpłynęły dwa mecze w których podopieczni Mikela Artety grali w osłabieniu. W spotkaniu z Brighton z boiska został usunięty Declan Rice i Mewy oddały 19 strzałów, z kolei, przed tygodniem na Etihad Stadium z boiska wyleciał Leandro Trossard i Obywateli oddali aż 28 strzałów w stronę bramki The Gunners. Wspomniany hit z przed tygodnia, przeszedł do historii z jeszcze jednego zdumiewającego faktu, otóż dwóch piłkarzy Arsenalu – otóż Kei Havertz i Jurrien Timber w całym meczu nie wykonali choćby jednego celnego podania! To pierwszy taki przypadek w Premier League, odkąd są prowadzone tego typu statystyki.
Newcastle - Man City
REKORDOWE 31. Manchester City zdobywał bramki w każdym z 31-ostatnich spotkań Premier League grając przeciwko Newcastle i jest to najdłuższa tego typu seria w historii tych rozgrywek. City wygrał też 31 meczów Premier League mierząc się Newcastle i strzelił w spotkaniach z tym rywalem aż 101 goli. Z żadnym innym przeciwnikiem w Premier League nie mają Obywatele tak dobrego bilansu. Ostatnie dwa mecze ligowe pomiędzy tymi klubami na St.James Park były jednak porywającymi i zaciętymi starciami, w sierpniu 2022 padł remis 3:3, a w styczniu tego roku wygrali goście 3:2, choć do przerwy prowadziły Sroki i decydujący gol dla City padł w doliczonym czasie gry. Czy i tym razem czekają nas takie emocje?
Arsenal - Bolton
ROCZAROWANI KANONIERZY. Arsenal dzieliły sekundy od triumfu w meczu na szczycie Premier League w siedzibie Manchester City, ale bramka zdobyta przez Johna Stonesa w 98 minucie sprawiła, że mecz zakończył się podziałem punktów i Obywatele zachowali miano niepokonanych w domu od blisko dwóch lat (listopad 2022 i porażka z Brentford). Arsenal ma za sobą dwa trudne mecze wyjazdowe, najpierw w Lidze Mistrzów przeciwko Atalancie, a w niedzielę wspomniany mecz ligowy z Manchester City, w obu przypadkach zanotował remis. To oczywiście niezłe rezultaty, na trudnych terenach, ale mimo wszystko w obozie Kanonierów odczuwalny jest niedosyt, zwłaszcza po wizycie na Etihad Stadium.
Liverpool - West Ham
3:0 i 0:3, to wyniki jakie zanotowały Liverpool i West Ham w ostatni weekend. I nie ma w tym żadnego przypadku. Liverpool po sensacyjnej porażce z Nottingham (0:1), szybko powrócił na właściwe tory, najpierw ograł w Mediolanie ACMilan 3:1, a w sobotę pokonał u siebie Bournemouth 3:0. Tymczasem West Ham notuje koszmarny początek ery Julena Lopetegui, a po sobotnim laniu 0:3 z Chelsea, ciemne chmury zgromadziły się nad głową hiszpańskiego szkoleniowca. Czy mnie to dziwi? Absolutnie nie. Od początku tego sezonu, zastanawiałem się skąd taka absurdalna decyzja zarządu The Hammers. Być może Lopetegui potrzebuje trochę czasu, aby Młoty grały według jego planu, ale czy cierpliwość włodarzy West Ham będzie wystarczająca? Ewentualna wpadka na Anfield może okazać się bardzo kosztowna dla Hiszpana.